czwartek, 26 lipca 2018

kilka chwil

Krótki wpis na temat kilku chwil. Razem.
Dla siebie. Dla oddechu. Dla nabrania dystansu. Odpoczynku. Resetu mózgu. Spojrzenia sobie w oczy. Żartów. Kilku ciepłych słów. Milczenia we dwoje. Przebaczenia. Sobie. Innym. Ładowania wewnętrznych akumulatorów.

Tak po prostu.
Wieczorny spacer.
Gdy gaśnie dzień.


wtorek, 17 lipca 2018

Historia a raczej her story...

Wróciłam z kina.
Biografia o Whitney Houston ( a raczej, jak mawia mój Małż - nie cierpiący tej artystki - Wetknij Chustkę).
Jak dla mnie wciskająca w fotel historia samotności.
Samotności w tłumie. Fanów. Managerów. Możnych świata mediów, producentów, muzyków, tych wszystkich "ą ę przez bibułkę", na świeczniku władzy.
Opowieść o poszukiwaniu sensu, spełnienia, celu życia.
Żaden dar, talent, nieopisana góra kasy, miliony fanów nie są w stanie zapełnić tej dziury, która tkwi w sercu człowieka.

Tą samotność nosimy w sobie. Niezależnie od statusu, od pozycji, stanu konta, stanu cywilnego, wieku, koloru skóry... W mniejszym lub większym stopniu.
Jedni to ignorują, inni zagłuszają, jeszcze inni zadają pytania "dlaczego? po co to wszystko?"...
Jeszcze inni akceptują, że tak po prostu jest...

Ciekawa dla mnie była reakcja widowni.
Film się kończy. Czarna klatka.
I leci piosenka - największy Jej hit - pojawiają się napisy, nazwiska, jak to na końcu filmu.
Ten standardowy moment, gdy wszyscy wstają, z pustymi pudełkami po popcornie kierując się do wyjścia.

A tu nikt nie wstaje.
Kompletna cisza...
Tylko ta muzyka.

I will always love you...