piątek, 25 lipca 2014

Cisza

Lubię ciszę.
Gdy wieczorem zapada w domu - dzieci śpią.
Gdy ustaje codzienny szmer/hałas głosów na dworze, warkotu silników, kosiarek, helikopterów, samolotów.
Gdy radio przestaje gadać znudzone, bo już nie zwracam uwagi "co/kto tam ględzi".
Gdy za ścianą milknie płacz dziecka, które nie chce iść spać, tupot nóżek na suficie, odgłos wirowania w pralce za ścianą, jazgot stęsknionego psa i tupot obcasów na klatce schodowej.

Lubię ciszę, gdy podwórko tonie w zmierzchu, w trawie buszują jeże, przemkną dziki z młodymi, lis wyskoczy zza samochodu i czmychnie chyłkiem w zagajnik bzów. Tylko kitę widać jak zamiata powietrze.
Gdy niespiesznie spacerują ludzie z psami, niektórzy nawet schylą się, by usunąć ślady natury zostawione przez pupila. Inni zaś umykają niczym cicho-ciemni.

Gdy rodzina nietoperzy opuszcza długie i wiotkie gałęzie wierzby, co dostojnie rośnie na placu zabaw. Wybujałej, dojrzałej, co już niejeden wiatr ją potargał.

Świat zawieszony między dniem, co był, a tym, co będzie.
Między przeszłością i przyszłością. Bliską.

Lubię ciszę w mojej głowie.
Gdy myśli zmęczone walką o dostęp do świadomości, znudzone jazgotem słów, wydarzeń, wyobrażeń, emocji po prostu idą w kąt.

I zostaję tylko ja.
Sama ze sobą.

I Tobą, gdy o Tobie myślę.
W cichej rozmowie, modlitwie. Często bez słów.  Gdy sił brakuje.

O nadzieję, o dobry dzień, o siłę i poczucie humoru.
By wziąć się za bary z codziennością.
Od nowa. Jak Syzyf.

Aż na sam szczyt.





sobota, 19 lipca 2014

Szukam Babci

Moje wspomnienia o Babci wciąż są rozedrgane emocjami.
Żyją. Na dnie serca. Wśród codziennych spraw i myśli. Pomiędzy wspomnieniami.
Babcia Anna była Kobietą o sercu otwartym niczym drzwi na oścież rozwarte. Niczym zaproszenie - wejdź, odpocznij, posil się, porozmawiaj, pomilcz, przytul, odetchnij serdecznością. Bez warunków, bez regulaminu. Bez opłaty.

Mam najcudniejsze wspomnienia z dzieciństwa. Najcudniejsze wspomnienia, dzięki Babci.
I wzór do naśladowania, gdy może-kiedyś-daj-Boże! sama się Babcią stanę.

Była wspaniałą Pra-Babcią dla Młodej. Ba! Nieraz zazdrośnie słuchałam ich opowieści, patrzałam, jak niteczki rozmów, wspólnych działań tkają więzy wpomnień. Rodzinną sagę.
Żałuję, że tylko jedno z moich Smoków miało to szczęście mieć Pra-Babcię...

Więc tym bardziej boli mnie świadomość, że moje dzieci aż tak ciepłych wspomnień, jak ja mieć nie będą.
Jedna babcia (moja matka) - nieobecna.
Druga (mama byłego) - daleko. Choć chwała Jej za to, że czasem zadzwoni i porozmawia, pamięta o ważnych uroczystościach, jak urodziny czy święta, koniec szkoły, wakacje. Chwała Jej i szacunek, że mimo dysonansu jakim był rozwód Jej syna ze mną, potrafiła i chce nadal utrzymywać więzy rodzinne z dziećmi. Stawiając ponad nasze animozje relacje z Wnukami. Stara się i jestem pełna podziwu dla Niej.
I szacunku.

Trzecia (tak, tak!) - matka ojca Najmłodszego Smoczątka - to dla mnie niezrozumiała zagadka...
Mieszka w tym samym mieście. Wielokrotnie zapraszana, zapewniana serdecznie o tym, że jest mile widziana - i co? I nic! Jak kamień w wodę, grochem o ścianę, jak głuchy ze ślepym o operze.
Dziecię niebawem dwa latka będzie miało, a "babcia" zaledwie 4 czy 5 razy obdarzyła łaską odwiedzin...
I wciąż jakieś wymówki. A że brak czasu, a to zmęczenie, inne plany, ważne sprawy, a to "nieuporządkowane relacje", albo brak odezwy na zaproszenie, wręcz unikanie.

Nie kumam. Nie ogarniam tej kuwety.
Może Ktoś mądrzejszy mi to wyjaśni?
Czymże to moje Dziecię zasłużyło na takie traktowanie?
A może to moja wina, a na Dziecięciu się skupia "kara"?

W sumie, dziwię się nawet potrójnie. Bo czas leci, i Dziecięcia, ale i Babki. Szkoda dni i lat. Szkoda wspomnień, które nigdy się nie zalęgną w sercu, nie zakorzenią w głowie... Szkoda tych więzi, które się nie zaplotą z nitek spotkań, uśmiechów, gestów pełnych czułości. Szkoda, że Dziecię mi nie powie, że "Babcia jest lepsza, bo na wszystko pozwala"... Szkoda, że nie dozna tych upojnych chwil rozpieszczania, pozwalania "na wszystko".

Szukam Babci. Zastępczej.
Od zaraz.

W zamian oferuję: radosny błysk w oczach, że Babcia przyszła, pełne uwielbienie dla rosołu/pierogów/ciasta/etc etc zrobionych przez Babcię, zasłuchania z otwartą buzią opowieści pt. "za moich czasów", podziwu dla śmigających drutów/szydełek/igły z nitką, przytulenia znienacka/bez liku/bez powodu/i z różnego powodu,  i rączki oplatające szyję z czułością, i szept do ucha "kocham Cię, Babciu" i laurki własnoręcznie zrobione, i wierną asystę w kuchni, i pomoc przy sprzątaniu (no, dobra, przyznaję, czasem oznaczać to może podwójne sprzątanie), i spacer z "łapką" w babcinej dłoni...

I miłość bezgraniczną.

p.s. Jedną Babcię Zastępczą już mamy :)
Babciu Wando - bardzo Ciebie kochamy!



piątek, 18 lipca 2014

[*]

Świat ogranęła paranoja.
Miłość chora.
Zwana władzą. Kasą. Pozycją. Chciwością.

Człowiek zdolny do zabijania w imię własnego "EGO".

Pasażerowie Malaysia Airlines złożeni na ołtarzu ludzkiej pychy.

[*]


czwartek, 10 lipca 2014

Opowiem Ci nie-bajke

Na kanwie ostatniego szumu dotyczącego aborcji, sadysty-Chazana, co kreuje się na wielkiego męczennika "klauzuli sumienia" postanowiłam opowiedzieć nie-bajkę.
O tym, że to kobieta nosi odpowiedzialność.
Pełną. Całą. W trudzie i znoju - mówiąc językiem biblijnym...
Czy chce tego, czy nie... i nikogo to nie obchodzi. A na pewno tych obrońców życia poczętego...

Nie-dawno temu była sobie Kobieta i Mężczyzna.
Dni bywały lepsze i gorsze. Jak to w życiu. Ale chleb z tej mąki nie mógł wyjść dobry.

"Chcę mieć dziecko" - pomyślał Mężczyzna. I nie pytając o zdanie i zgodę zrobił je.
Wbrew. Przeciw. Bo silniejszy. I zniknął jak kamfora, gdy do Kobiety dotarło CO się wydarzyło.
Zniknął, bo tak wygodniej. Wszak w jego pomyśle nie było "i zaopiekuję się Tobą i dzieckiem".
No i te konsekwencje niewygodne.
"Roszczeniowość" Kobiety w ciąży, bo wymaga pomocy i opieki...

Dziecko rosło pod sercem.
Bo Kobieta choć myślała przez moment o tym, by zetrzeć z siebie znak hańby, nie chciała tego uczynić śmiercią Dziecka... Bo Ono nie mogło zapłacić za WINĘ OJCA.
Czas oczekiwania na przyjście Dziecka było jak żałoba za straconymi marzeniami, planami i bólem świadomości JAK to Dziecię powstało.

I pewnego słonecznego dnia Dziecię przyszło na świat.

I wraz z Nim pojawił się znów Mężczyzna, który zaczął ŻĄDAĆ praw, bo wszak jest ojcem. Bez zobowiązań. Bez zaangażowania. Bez konsekwencji. Jak gdyby NIC się nie stało.
Przeżywanie bólu na nowo.

Dziecię rośnie nie mając świadomości, CO się wydarzyło.

A w Kobiecie rośnie bunt i pytania:
1. dlaczego to ONA ma się wstydzić za to, co się stało?
2. dlaczego jest samotna w tym trudzie macierzyństwa, a Mężczyzna jest wolny, jak ptak? Odwiedzi czasem, pobawi się i pójdzie sobie, bo praca, kariera, wyspać się trzeba, urlop, wakacje, impreza?
3. co ma Kobieta powiedzieć Dziecku, gdy dorośnie na tyle, że zapyta się "a skąd przyszłam? jak powstałam?" PRAWDĘ? czy SKŁAMAĆ?
4. gdzie jest sprawiedliwość? dlaczego tacy ojcowie/"mężczyźni" pozostają bezkarni?

Na te pytania NIKT nie odpowiedział Kobiecie.
Ani bliscy. Ani dalsi. Ani wierzący. Ani niewierzący.
Ani Bóg.

Została sama. Z Dzieckiem. I wspomnieniami.





niedziela, 6 lipca 2014

16 lat

Dzisiaj są Twoje Urodzinki Emilko.
Co rok - 6 lipca to Twój dzień. TEN dzień. Wspomnienie, święto, przypomnienie chwili, gdy wystawiłaś głowę na drugą stronę mojego brzuszka ;) I chociaż liczba latek rośnie, to dla mnie wciąż jesteś tą Malutką Kruszynką, na którą z takim zdumieniem i uwielbieniem patrzyłam.

Czasami trudno się pogodzić z myślą, że jesteś tuż przed progiem dorosłego życia. Bardzo trudno to ogarnąć, wciąż telepie mi się w głowie myśl: " Ale jak to?! Już?!?! DOROSŁA?!! Za dwa lata???!!"

Córeczko Moja, nie zawsze zdaję na 6 egzamin z bycia Mamą. Często mamy ze sobą na pieńku, często zgrzyta między zębami słowo jedno, drugie, piąte i dziesiąte, humory wylewają uszami, a muchy latają nam w nosie :) :)

Chciałabym byś pamiętała o jednym - jesteś NAJWSPANIALSZĄ DZIEWCZYNĄ, DAREM, CÓRECZKĄ! I tego NIC a NIC nie zmieni!!!

Jesteś:
- wrażliwa
- delikatna
- urocza
- inteligentna
- ambitna
- z poczuciem humoru
- bystra
- asertywna
- wartościową Kobietką
- pomocna
- spostrzegawcza
- emocjonalnie bogata
- utalentowana - skazana wręcz na sukces!!! :)
- empatyczna
- otwarta na ludzi
- przyjacielska
- ciepła
- serdeczna
- troskliwa
- cierpliwa (szczególnie w porównaniu z Mamusią ;) )
- godna zaufania
- elokwentna
- bogata wewnętrznie
- piękna
- subtelna
- eteryczna
- dziewczęca
- charakterna jednocześnie
- i wiesz czego chcesz :)
- uparta w dążeniu do celu
- odważna
- ujmująca się za słabszymi
- i mogłabym tak wymieniać i wymieniać :) :) :)

Emilko, spełniaj swoje marzenia, kochaj siebie i ludzi wokół Ciebie i życie!

I niech Dobry Bóg ma Ciebie w Swojej opiece i błogosławi każdy Twój dzień!

Z buziakami ślą Ci te życzenia - Mama, Kamil i Malwinka :)



piątek, 4 lipca 2014

EKS manifest

Zastanów się, zanim mi znów powiesz, że to wszystko moja wina.
Że marudzę, narzekam, i ciamajda ze mnie, gdy proszę Cię o pomoc.
Że zostałam sama na własne życzenie.
Że sama sobie tak życie pościeliłam.

Zastanów się nad tym ile razy można skłamać. Udawać, robić nadzieję, szukać wytłumaczeń, które po kilkunastu razach i tak śmierdzą na odległość tandetną blagą.

Zastanów się nad tym, co i kto jest ważniejsze dla Ciebie? Ludzie wśród których przebywasz, czy dzieci z dala od Ciebie? Dobra opinia budowana na fałszywych podstawach?

Zastanów się zanim zmażesz swoją winę przerzucając mi ją na plecy, w słowotoku pokrętnych tłumaczeń.
Przeprowadź się na koniec Galaktyki, nie tylko świata i tak od świadomości, że masz dzieci nie uciekniesz.
Choćbyś nie wiem jak się starał.

Układaj sobie życie na nowo, łam serca, trwoń dni, miesiące i lata na rzeczy błahe i przemijające.
Składaj obietnice bez pokrycia, oszukuj, baw się dobrze i chwal tym bezmyślnie komuś, kto cierpi.

Zadbaj o swoją wygodę i rozrywki, co tam, że coś obiecałeś, że innym jest źle do sześcianu.
Tłumacz się nadmiarem pracy, brakiem finansów, innymi planami.

Zapominaj o obowiązkach, wsparciu.
Kłam, milcz, unikaj - o ile tak Ci łatwiej.

Pamiętaj, że uczucia to nie zabawka.
I możesz nie mieć do Kogo wracać.

Nie uciekniesz przed faktem, że jesteś OJCEM.
Nawet, gdy mnie już nie kochasz.

----------------------------------------------------------------
Manifest napisany w głębokim gniewie za kilka miesięcy zwodzenia i okłamywania, unikania odpowiedzialności i niewywiązywania się z obowiązków wobec dzieci ze strony Ojca-dzieciom,
Wszelkie podobieństwa do osób występujących w realnym życiu są zamierzone.




















środa, 2 lipca 2014

Wakacje cz.2

Pogoda taka, jak co roku na Opener'a. 
Czyli leje. Ciurkiem. Z przerwami. 
Ale leje.

Młody Smok siedzi w piaskownicy pomiędzy kolejnymi oberwaniami chmury. 
Młoda okupuje łóżko pożerając książki, słuchając muzyki, rysując i ogarniając galimatias na tablecie, jaki robi Najmłodsze Smoczę.

A to Najmłodsze? 
Patrzy tęsknie przez okno. Na podwórko. 

Ehhh, chętnie bym się wyrwała gdzieś ze Smokami. 
Mankament takiego "wyrwania się" to wyrwa w kieszeni. 
Wyrwa, na którą samotnie wychowując Smoki nie mogę sobie pozwolić :(

Ojciec-dzieciom mieszkając na drugim krańcu świata zaś wpadł na genialny pomysł, by wysłać Smoki do Dziadków, czyli Jego rodziców.  Bo kiedyś, za jego czasów, tak sie jeździło. 

O ile Młody Smok do szczęścia nie potrzebuje wiele (a dokładniej: MineCraft, World of Tanks i Galaxy Life) i wyjazd do Dziadków (z którymi ma sporadyczne kontakty - a po rozwodzie nawet bardziej niż sporadyczne), to po prostu zmiana laptopa/tabletu/komputera. No i może kuchni ;) Na Babciną.

Natomiast Młoda nie widzi sensu wyjazdu. 
Dlaczego? 
Bo o ile "za czasów Ojca-dzieciom" wyjeżdżało się do Dziadków NA WIEŚ, to dla niej taki wyjazd to wycieczka z miasta do miasta.
I o ile Ojciec-dzieciom miał do dyspozycji pola, lasy, wioskę dzieci, jeziora, rzeki, ciągniki rolnicze, obory, konie, krowy, stogi siana, o tyle Młoda miałaby do dyspozycji ryczące na full telewizory. 
Włączone w każdym pokoju. Na różnych kanałach.
Ach, i jeszcze w imię dziwnie pojmowanego bezpieczeństwa, nie mogłaby pojechać sama na starówkę, czy nad jezioro... Czyli pozostałoby siedzenie w bloku na 10-tym piętrze.

Faktycznie, bardzo obiecujący wypoczynek.

Więc siedzą Smoki w domu. 
A ja zastanawiam się, jak mogłabym wydłużyć dobę, by zarobić na wakacje.
Albo wytłumaczyć Ojcu-dzieciom, że fakt rozwodu nie zwalnia go z opieki/współutrzymania dzieci.
Bo tak jakoś wyszło?

Są takie dni, gdy brakuje mi moich Dziadków. 
I takiej normalnej Rodziny...
:(