poniedziałek, 31 marca 2014

Kartka ze Smoczego kalendarza

Ot, taki jeden dzień z życia Smoczątka. Tego najmłodszego!

4:15 pobudka.
Otwieram jedno oko, dziecię bezpiecznie wygramoliło się z łóżeczka i gramoli się do mnie, to znaczy nie całkiem do mnie, tylko do mojego "dyda". Samoobsługa.
Przytuliła się, więc marzę o tym, żeby zasnęła. Niestety dla Smoczątka to koniec spania :)

BUM! karton z klockami wywalony. (Niech sąsiadom ten poranek lekki będzie!)
Po chwili włączone wszyskie możliwe grające, gadające, migające zabawki zwane edukacyjnymi (o 4 nad ranem mam mało pochlebne zdanie o "tfórcach" tych ustrojstw - bardzo mało pochlebne! )

Tup tup - dziecię poszło do pokoju rodzeństwa.
"Maaaaaaamoooooo, zabierz ją proszę! Łazi po mnie!" - acha, drzwi były NIE zamknięte ;) Jutro będą pamiętać o tym by zamknąć ;)
Zwlekam swe boskie ciało i idę po Słodkiego Małego POTWORA. Chwila buntu i niosę ją pod pachą do pokoju. Dyskutuje dzielnie po swojemu.
"Mała, jest jeszcze noc. Mama chce spać. Rodzeństwo też. Ty też powinnaś spać"
W odpowiedzi moje dziecię puszcza mi oczka :)

Do 5:30 zdąży wyjąć garnki, próbując odbębnić domowy koncert, wynieść miskę z łazienki, poprzestawiać środki czystości, rozsypać proszek do prania, próbując wsypać go do pustej pralki ;)

Otworzyć lodówkę i wyjąć wszystkie jogurty.

OK, rozumiem, że ze spania nici - wiec wstaję. Wspólne mycie ząbków, szczoteczka ląduje za pralką.
Dziecię idzie wybrać ubranka - mam WSZYSTKIE poza szafą.

Potem śniadanko - wysypane płatki, wyjęte wszystkie miseczki. zwinięty dywanik - schowała klocki.
Po śniadanku oczywiście chwila zabawy - maskotki, przytulanki, zwierzaki trzeba poukładać na sofie. Tak, pokój wygląda bardziej ... dziecięco.
Acha, rodzeństwo wstało, można zająć sie ich tornistrami, sprawdzić czy zadania domowe odrobione, piórniki zapakowane ;) W efekcie kredki są w pojemniku do segregacji odpadów plastikowych i papierowych, zeszyty w szafce z talerzykami.
"Maaaaamooooo! Gdzie jest chleb!?!"
Ups :) Maleństwo wzięło. Cały bochenek.

8:15-8:30
Poziom energii trzeba zregenerować - dziecię wdrapuje mi się na kolana, gdy siedzę już przy kompie i ogarniam już swoje zawodowe sprawy. "Dyda" i zasypia.
Ufff! chwila ciszy i spokoju na godzinkę ;)

9:30-10:00
"Taaadaaaam!! Mam znów ochotę na życie!" - czyli pobudka Smoczątka.
Książeczki lądują na parapecie okna - ulubione miejsce obserwacji dziecięcia :) Można papa robić pieskom, ptaszkom etc. Tup tup tup - lodówka otwarta na oścież. Jogurcik otwarty - połowa oczywiście na sobie.
"Mama -mama, beee" - trzeba przebrać.
Zanim uprzątnę jeden "armageddon" kuchenny - moje dziecię już zamienia kuchnię w salę koncertową - perkusja rozstawiona - garnki i drewniane łyżki powyjmowane z szafek.
Tam! Bum! Dab dab! BUM! Dziam dziam dziam!!! Tam TAM!!!
(raatunkuuuuu! moje bębenki! a dziecię tylko oczka mruży przy każdym uderzeniu w garnek)

Pora na soczek - wszystkie butelki z wodą, butelki z soczkiem lądują z kartonu na podłogę, do garnków, które nagle zmieniają swoje przeznaczenie z perkusyjnego na bardziej kuchenne.
Dziecię znika w pokoju. Ciiiiiiiszaaaaaa. Zbyt podejrzana.
Siedzi na łóżku brata i "czyta" komiks. Hmmmm, czyta bardzo intensywnie. Każdą kartkę osobno ;)
Dosłownie OSOBNO.
Ok, trzeba posklejać. Zabieram się za taśmę klejącą, sklejam... zaraz zaraz gdzie jest taśma?
Hmmmm, we włosach, rączkach, ubraniu Smoczątka, pod butami.

Raaaatunku!!!

Siadam z dziecięciem w pokoju, dając puzzle, domino drewniane do układania. Laptop ze mną, Uffff chwila ciszy, dziecię zajęło się sobą. Telefon dzwoni. Odbieram. Szukam jakiegoś dokumentu. Odwracam sie i widzę moje dziecię PRZY laptopie. Acha! coś się kroi!
AAAAAAAAAAAAAAAA! Skasowała mi ofertę!!! Wrrrrrrrr....

Niewinne zmrużenie oczek i uśmiech numer 120 :)

13:00 pora na obiadek.
Tego nie chcę, tego nie lubię, to jest be - to wszystko, co nie zyskuje aprobaty organoleptycznej ląduje na podłodze ;) Oczywiście jak mamusia nie patrzy.
Tłumaczenie, że tak nie wolno robić. Dziecię gada ze mną, mruży oczka, kiwa głową i mówi "taktaktak".
Pełna zgoda ;)

Najbardziej lubi spacerki. Oczywiście idzie w swoim kierunku, cofa się, wraca, zwroty, zmęczenie - więc kuca na chwilę, by za chwilę wystartować z bloków ;)
Samodzielne "wchodzenie" po schodach na czworaka- oczywiście wyżej niż własny adres zamieszkania. Zanim otworzę kluczami drzwi jest 10 schodków wyżej ;)

Mycie rączek, topienie mydła, rzut za pralkę, albo poza umywalkę.
Mokre rękawki, pochlapana mama i otoczenie w zasiegu metra :)
Ogarniam potop.
Dziecię już w pokoju, dorwało się do mojej torebki. Portfel. Pieniążki dokładnie przeliczone. Hmmm, papierowe Jej nie interesują.

Zaraz, gdzie jest mój telefon!?!
Moje dziecię z telefonem przy uchu gada po swojemu zawzięcie. Odbieram delikatnie. OMG! połączenie służbowe. Grzecznie tłumaczę/ przepraszam w zależności od tego KTO wykręcił numer ;) Zdecydowanie Smoczątko budzi sympatię. Dostaje tytuł Asystentki ds przetargów ;)

Popołudnie/wieczór
Wracają SMoki ze szkół. Wspólny obiadek, kolacja.
Smoczątko już lekko zmęczone. Siedzi ze Starszą Siostrą i odrabiają lekcje, albo z Bratem rysuje.
Obiadek (drugi) lepiej smakuje z talerzy Brata albo Siostry ;)

19:00
Kąpiel. Ćwiczenie z zasięgu chlapania, test zapachowy płynu pod prysznic albo szamponu - trzeba DOBRZE przetestować- często po tych testach brakuje połowy płynu w butelce. A spłukanie dziecięcia z takiej ilości kosmetyku to wyzwanie ;) Hmmm, raz umyła się ...odżywką do włosów.

Kolacja. SMoczątko już ... spokojne.
Zajada, albo i nie. Mycie ząbków. A raczej Mama myje ząbki SMoczątka. Oczka się zamykają...
Przytulenie do dyda, rączka w rączce Mamy. Bajka do snu. Albo kołysanka.

Ciiiii! SMoczątko śpi.
Do rana.
BARDZO wczesnego rana ;)

piątek, 28 marca 2014

Nie tak dawno jeszcze...

Tuliłam maleńkie niemowlę. Kwilące, szukające noskiem "cyca mlekiem pachnącego".
Przeżywałam noce nieprzespane, kolki przeklinane.

Jak się bluzeczkę zakłada - że w rękawie głowa się nie zmieści :)
Rajstopy to na nóżki, nie na ręce. Spodnie przód i tył też mają.
Jak się buciki wiąże. Supełki na sznurowadłach rozplątuje - czasem nożyczki poszły w ruch :)

Że włosy ścięte to i owszem odrosną, ale nie na już/zaraz. Zabawa w fryzjera to fajna sprawa, ale na ... cudzej głowie :P
Potem literki - magnesy na lodówce układać w słowa "Emma", "mama", "tata".

Pisać i czytać nauczyli mi dziecko w szkole, na drugim krańcu świata, gdy 3 latka miało. Po angielsku.
Robaczki chińskie też pisać ;) Mandaryńskie, nie mandarynki.
(Od mandarynek to wysypki dostawało).

Fazy na różowy kolor. Niebieski kolor. Zielony kolor. Wszystko TYLKO w TAKIM kolorze.
Szkolne problemy, sukcesy. Trudne rozmowy o życiu. Rodzinne historie.
Jak być człowiekiem. Odwieczne pytania - DLACZEGO? PO CO?
Pierwsza miłość. Łzy rozczarowania.
Plany na przyszłość. Ambitne plany!

Lata przeminęły.
I stoi przede mną piękna, młoda Panna.
To jest TO niemowlę? Moje dziecię?
Takie duże!? Już?!
KIEDY to minęło!?

Uśmiecham się.
Jestem z Ciebie dumna, Córeczko!


czwartek, 27 marca 2014

Prawo natury?

Za oknem w kuchni rośnie drzewo.
Dwa lata temu para srok uwiła wysoko, w gałęziach gniazdo. Gdy wiosna przyszła pełną gębą słychać było piski młodych sroczek.
W tym roku w gnieździe pojawiła się znów para srok. Wzięła się za naprawianie, potem przestały przylatywać. Hmmm, może się rozstały?

W gnieździe zamieszkała para gołębi sierpówek (Streptopelia decaocto).
Gołębica złożyła jajka jakieś dwa dni temu. Wysiadywali je na zmianę, dzień i noc, któreś z gołębi zawsze siedziało w gnieździe.
Dzisiaj przyleciała wrona-szuja (Corvus cornix), przepłoszyła ptaki i zeżarła jajka.
Zostało puste gniazdo.

Takie "prawo natury" i silniejszego - powiedzą.

A mi skojarzyło się z ludźmi i życiem.
Jak często w życie rodzin, ludzi wkracza taki wronowaty-szuja i niszczy.
Przyjaciel, sąsiadka, były/a, urzędnik, kolega, złodziej, pijany kierowca, szef, zadufany lekarz, zazdrosna koleżanka, bliższa/dalsza rodzinka, teściowa...
My sami.

Ehhhhh....
Niech już będzie ciepła i słoneczna wiosna!




wtorek, 25 marca 2014

Wiosna

Oj, tak. Od kilku dni jest wiosna.
Kalendarzowa.

Poza kalendarzem, nadal królują ciepłe zimowe buty, czapki i ocieplana kurtka. I parasole.
Kolorowe parasole moich Smoków, rozkwitłe żywą pomarańczą i zielenią pomiędzy szaro-burymi kapeluszami deszczowych uciekinierów na ulicach.

Czekam na słońce i ciepły wiatr znad morza.
Na szaleństwo zieleni na drzewach, krzewach. Rozbuchaną radość Ziemi, która oszaleje po zimie.
Czekam na kolorowe kiecki, kapelusze, okulary, apaszki, torebki i buty na obcasach.

Na sukienki w groszki ;)

A na razie za oknem rządzi deszcz. I śnieg. Miotane zimnym wiatrem.

I domowe koncerty :)


piątek, 21 marca 2014

Rozmiar ma znaczenie

Pierwszy dzień wiosny.
U mnie 37,8. Nie, nie za oknem. U mnie, w środku, w organizmie - jakieś wirusy postanowiły świętować odejście zimy i nadejście wiosny.
A zatem leżę.
Zero energii, drażliwość na maksa, wszystko wkurza i irytuje. Po same końcówki włosów!

Proszę Młodą by poszła na spacer z Najmłodszą.
Najlepiej na zjeżdżalnię na placu zabaw.
- Ale jak ja ją tam podsadzę? Nie dam rady wejść z Małą na górę zjeżdżalni i potem szybko zbiec, żeby ją asekurować przy zjeździe :(
- Kochana, zjedziesz z Malutką, razem. Zmieścisz się na ślizgawce.
- A co, Ty się Mamuś nie mieścisz?
- Nooo, mieszczę się idealnie, tak bardzo, że nie mogę zjechać :D
- Yyyyyyyy
- No co, to jest rozmiar dla małych dzieci. A ja jestem już DUŻE dziecko :)

Tylko proszę nie podsyłać mi przepisów na diety-cud.
Co najwyżej proszę o zamontowanie SZERSZEJ ślizgawki ;)


środa, 19 marca 2014

Marzenia na dnie duszy

Poukładałam sobie marzenia.

Dodałam etykietki: realne, mało realne, czyste szaleństwo ;)
Lubię te oznaczone "szaleństwem" ;)
Na 100% umrę. Jak każdy. Więc dlaczego nie miałabym żyć na 100%?
Marnować dni na zastanawianie się, czy wypada mi mieć TAKIE marzenia?

I gdy czasami brakuje mi wiary, że się mogą spełnić - zaglądam do pokoju moich dzieci.
Późną nocą, czasem nad ranem, zmęczona już pracą, by zapewnić im spokojny byt.

Wtedy wyciągam z szufladek moje marzenia.
Zasłuchana w pochrapywanie Smoka, lekki jak piórko oddech Młodej...

I wiem, że marzenia są niczym ludzie, najpierw Maleńkie, rosną karmione nadzieją i dobrym słowem, łutem szczęścia i splotem wydarzeń, przy udziale ludzi...

I wiem, że nie mam większego marzenia, niż Ich uśmiech.
Niż ręce zarzucone na szyję.
I trzy słowa wyszeptane.

"Kocham Cię, Mamo!"



wtorek, 18 marca 2014

To boli ...

... niedotrzymane słowa, niedotrzymane obietnice, ot, tak lekko rzucone na wiatr.
Bezmyślnie. Bez zastanowienia, czy jest szansa na realizację. Na odczepnego.
A dzieci pamiętają.
I rozczarowanie boli.

Czy była to obietnica wielkiego kalibru, czy taka malutka, maciupinka - nie ma znaczenia.
Rozczarowanie boli.

Słowa warto ważyć. Obietnice składać, gdy są REALNE.
Moje motto brzmi "choćby skały sra..., choćbym miała stracić - stanę na rzęsach, bo obiecałam!".
To duża odpowiedzialność.
Lekcja wychowania i przyszłość SMoków.
Od tego,jak bliscy traktują "danie słowa", zależy Ich podejście do obietnic, jak dorosną.

Owszem zdarza się, że nie uda mi się dotrzymać słowa/obietnicy w terminie.
Wyjaśniam wtedy otwarcie powód zwłoki, tudzież częściowej realizacji. Przepraszam, że nie udało mi się dotrzymać słowa. I nie zapominam, by dokończyć realizację, gdy mam już możliwości.

Ale nie wiem JAK WYTŁUMACZYĆ ludzi(a), którzy coś SMokom obiecują i potem.... lekko olewają temat. Jakby obietnicy nie było. Jakby nie było o czym mówić. Przecież to była "taka luźna propozycja", "Ty to na serio traktowałaś/eś?" "Oj, nie czepiaj się, innym razem"  :/

No JAK?


Nie wiem... :(

Obietnice niczym spłoszone ptaki...


niedziela, 16 marca 2014

Niedzielne muffinki

Nie, to nie będzie post o kucharzeniu/gotowaniu/pieczeniu.
Muffinki zaś są tłem, piekąc się w piekarniku. (Jakie? Czekoladowe z kawałkami banana).

Wczoraj wieczorem mieliśmy domową Radę W Sprawie Rozejmu.
Myślicie, że życie Smoków, to taka sielanka? Życie rodem z bajki Disney'a?
Pffffff! Bynajmniej! To wyzwanie!

Emocje dzieciaków w domu pełnym Smoków, które walczą o swoje wpływy/terytorium/idee/pomysły czasami aż bąbelkują, jak w tygielku pod przykrywką na małym ogniu.
Powolutku, powolutku temperatura rośnie i .... kipi!

Gdy rozleje się wrząca mieszanka negatywnych emocji/oczekiwań, dochodzi do spięcia i wtedy potrzebny jest rozejm. Tylko jak do niego doprowadzić, gdy w oczach czai się mord, jeden SMok drugiemu najchętniej podciąłby skrzydła, albo wydłubał oczy wykałaczką? ;)

Zwołuję wtedy domową Radę W Sprawie Rozejmu.

Rozdaję karteczki każdemu ze Smoków (po dwie), coś do pisania i ... zaczynamy negocjacje.
Ja też biorę w nich udział, tylko kartek mam 2 razy więcej (z tej racji, że negocjuję z 2 Smokami).
Pada pytanie do Młodej - Nie lubię/nie cierpię/nienawidzę gdy mój Brat....
I propozycja wypisania 3 powodów tych uczuć - z zachowaniem hierarchii przewinień. Oczywiście lista zaczyna sie od przewinienia największego kalibru.

Podobne pytanie zadaję Młodemu - Nie lubię/nie cierpię/nienawidzę gdy moja Siostra...
i jak wyżej - lista 3 powodów tych negatywnych kotłujących się emocji.

Ja natomiast wypełniam swoją listę - czego nie lubię u SMoków, jakiego typu zachowań.

Och, długopis/ołówek sunie z prędkością światła przy pierwszym punkcie, przy drugim ciut zwalnia, przy trzecim pojawia się chwila zastanowienia, To dobry znak!

Odczytanie tego, co napisały Smoki sprawia, że mają okazję zobaczyć swoje zachowanie z innej perspektywy. Porozmawiać. Zrozumieć - CO jest POWODEM? DLACZEGO tak bardzo nas irytuje/rani etc...
Daje pole do powiedzenia sobie w cywilizowany sposób - słuchaj, wkurzasz mnie, jak się TAK zachowujesz.

Moja lista dopełnia obrazu sytuacji, jest kolejnym punktem odniesienia.

Gdy widzę, że emocje już opadły i dzieciaki zaczynają ze sobą spokojnie rozmawiać, bierzemy drugą kartkę.
I piszemy, co LUBIMY u jeszcze niedawnego "przeciwnika" w osobie Brata/Siostry.

I tutaj nie ma ograniczeń do ilości punktów.

I pojawiają się łzy, gdy Brat po prostu pisze: Lubię Siostrę, bo ją kocham.

Wojna zażegnana.
Więzi rodzinne zacieśnione.

Do kolejnego konfliktu ;)

















p.s. Gdybyście jednak chcieli przepis na czekoladowe muffinki z bananami to dajcie znać ;)

czwartek, 13 marca 2014

100 czyli sto

Tyle mam wpisów. Na blogu.
Przyznam się - miałam wątpliwości, czy dotrwam tej chwili, by napisać setny post.

I... nie będę się wysilać na jakieś szczególne mądrości, pod tytułem: podsumowanie osiągnięć literackich lub krótkie podsumowanie statystyki wejść/wyjść na bloga ;)

Tak.
To sobie zostawię na wpis numer 1000. TYSIĄC.

A dzisiaj?
Dzisiaj jest kolejny dzień mojego życia. Proza codzienności przeplatana poezją niespodzianek, jakie czasami wpadają niezapowiedziane w moje skromne progi.

Poranne wojny domowe, by zwlec boskie ciała z łóżek i wyprawić dziecięcia do szkół. Poranne wojny o dostęp do łazienki, zachlapane pastą lustro, pomylone szczoteczki, zgubione skarpetki albo skarpetki nie-do-pary. Podręczniki i zeszyty, które złośliwie chowają się między wóz strażacki a statek kosmiczny rodem ze Star Wars.

Nastoletni okrzyk - "nie mam w co się ubrać!" - no, tak, to kobietka przecież mi tutaj rośnie.
Więc wszystko w normie ;)

Maleństwo podjadające kanapki przygotowane dla rodzeństwa do szkoły, bo przecież taka kanapka lepiej smakuje niż ta na talerzu. Nieistotne, że dokładnie z tym samym "wsadem" ;)

Rozmowy o życiu i puszczaniu wolno emocji. O lubieniu siebie samej. O tupaniu nogami i fochach z przytupem. Maile od Przyjaciela. Pusty słoik z kawą. Spacer na plac zabaw i słońce tak ciepłe dzisiaj.

Czas leci.
Tworzy wspomnienia. Czasem przebłyski, że coś już takiego, podobnego było. Otwiera czasem szufladki w pamięci, uwalnia dźwięki, słowa, twarze...
Świadomość przemijania i to, że mam 3 SMoki sprawiają, że chcę pisać.
Dla NICH. By miały kilka nici-nie-zapomnienia.
I dla siebie, by zachować, jak najwięcej wspomnień, gdy pamięć będzie już mnie zawodzić.

Dlatego piszę.
I będę.

Dziękuję :)


środa, 12 marca 2014

Wybaczam Ci...

Wybaczam Ci.

Zło wyrządzone wczoraj. Lata temu.
Słowa, twarde jak kamienie, rzucone w moją twarz.
Oskarżenia bez podstaw. Złość, bo nie chciałam coś zrobić, po Twojej myśli. Zdradę. Osamotnienie. Kłamstwo. Zapomnienie. Rozstanie. Milczenie. Zgubione dni i pęknięte serce.
Zmarnowane lata i marzenia. Uderzenie. Nienawiść. Gniew. Interesowną miłość.
Rozsypane koraliki, zjedzoną eklerkę, popisane ściany, pocięte listy, milczenie.
Pomyłki, kłótnie i ciche dni. Zapomniane rocznice. Egoizm.
I co tam jeszcze....

Bez sensu iść przez życie z workiem śmieci na plecach.
Żalem, co gryzie od środka, zatruwając radość życia.
Nienawiścią, która dotyka i rani TYLKO nas.
Obmyślając zemstę dniem i nocą... tracąc na to cenne chwile własnego życia.
Rozpamiętując to, co się stało. Wszak nie cofniemy czasu.
Gubiąc dni w kalendarzu. Nikt ich nam nie zwróci.

Wybaczenie.
Ostre bolesne cięcie.
Pęknięte ogniwo między przeszłością, a przyszłością.
WOLNOŚĆ.

Idę przez życie lekkim krokiem.
Tego i Wam życzę.




















p.s. Żanetka, dziękuję Ci za rozmowy o wybaczaniu. Trudne i pełne ciepła, miłości i cierpliwości.

wtorek, 11 marca 2014

To jestem ja

"Powinnaś się bardziej poważnie zachowywać".
"Dlaczego jesteś taka sztywniara? Weź trochę wyluzuj!"
"Ależ Ty jesteś surową matką, współczuję Twoim dzieciom".
"Czy Ty nie na za dużo pozwalasz dzieciom? Kim one będą, jak mają TAKĄ matkę?"
"Super Ci w tej sukience!"
"Matko! Skąd tyś tą szmatę wytrzasnęła?"
"Do twarzy Ci w tej fryzurze" "Weź zrób coś z tymi włosami".
"Powinnaś schudnąć"
"Powinnaś przytyć, lepiej wyglądasz ciut grubsza niż chuda".
"Weź powiedz jemu/jej, co myślisz". "Olej go/ją".
"Jesteś cudowna" "Jesteś nudna"
"To Twoja wina!" "To zdecydowanie nie jest Twoja wina!"
"Powinnaś się zainteresować, o co poszło" "To nie Twój interes!"

Co człowiek, to inna opinia. Inne spojrzenie. Inne rady/porady/słowa/zdania/emocje...
Często skrajnie odmienne. Trudne do pogodzenia. Wprowadzające mętlik w głowie.
Raniące. Podnoszące na duchu. Będące jak przytulenie, albo uderzenie w twarz.
Słowa rzucane tak lekko, czasem bez zastanowienia, niczym kamyczki do ogródka.

DOŚĆ!

To, co o nas myślą INNI nie jest gwarancją szczęścia, lepszego życia, spokojnego  bytu.
To, co o nas myślą INNI bardzo często wprowadza chaos w  nasze życie.
Zwątpienie. Poczucie winy. Poczucie żalu.
Albo dodaje skrzydeł. Podnosi na duchu. Stabilizuje.

Długo uczyłam się mojej autonomii. Autonomii mojego JA. Wsłuchiwania się w to, co jest WE MNIE. Tego, co jest MNĄ. Bez przyjmowania/przywłaszczania cudzych opinii, jako tych jedynych, właściwych. Bez lęku pod tytułem "co inni sobie o mnie pomyślą".

Dzisiaj wiem, że NIE jestem w stanie być taką, by kochali mnie WSZYSCY ludzie. Nie jestem w stanie sprawić, żeby WSZYSCY się ze mną zgadzali. Zawsze znajdą się osoby, które będę drażnić, nie będą się ze mną zgadzać, będą mnie potępiać, oceniać.

Najważniejszym Krytykiem/Fanem mojej osoby MAM BYĆ JA.
Ja sama.
Bo to jest MOJE życie.
Jedno, jedyne, niepowtarzalne.

Tak jak JA!
:)




poniedziałek, 10 marca 2014

Dni nie tylko dla Kobiet :)

Panowie, był Dzień Kobiet, czyli traktory, goździki, rajstopy, wspólne Kobiet świętowanie.

Jest i Dzień Mężczyzn. Chłopaków będzie później  (30 września jakoś-takoś).

Zatem Panowie, którzy czują się Mężczyznami - niech się spełnią Wasze sny, marzenia pochowane w zakamarkach duszy, plany wzniosłe i te przyziemne.

A we wszystkim, co robicie, niech pierwsze skrzypce gra miłość.
Wszystko inne będzie Wam dane

Rozwińcie żagle swojego życia!
Niech zawiedzie Was do wyśnionego portu ;)




















p.s. zdjęcie oczywiście mojego autorstwa

niedziela, 9 marca 2014

Brat i siostra - wojna domowa

Młoda z Młodym kochają się, czasami, jak pies z kotem ;)
Podobno, tak jest między Starszą Siostrą i Młodszym Bratem.

Zgrzyty non-stop kolor, patyki w szprychy, piasek w koła zębate, cukier w baku, rysowanie gwoździem po tablicy. No dobra, rozpędziłam się ;)

Czasami reaguję. Gdy sytuacja jest na tyle groźna, że emocje wymykają się spod kontroli i szykuje się krwawa jatka ;)
Częściej pozwalam Im docierać się. Taka domowa szkoła przetrwania, survival relacji międzyludzkich. Najlepsze szkolenie, coaching relacyjny.

Ot,  najświeższe przykłady...

Poranek. Poprosiłam Młodego o wstawienie wody w rondelku. Młodą o zapalenie ognia pod rondelkiem na kuchence gazowej. Oczywiście po chwili afera - rewolucja kuchenna!
- Ty miałaś podpalić! a nie brać garnki!
- Mama mówiła, że ja miałam wziąć.
- Nie! słuchaj uchem. Głucha jesteś?!
- No, dzięki Ci! Bezczelny! Dzięki za TAKI dzień kobiet!
- No! ja też dziękuję!!!!
- Ale Ty nie jesteś Kobietą!!!!!!!

Mój śmiech uzmysłowił im, jak komiczna to była scena.

A potem w autobusie wracając ze spaceru nad morzem, Młody przysiada się koło Siostry, wtula w ramię i robi maślane oczka.
- Mamo, on coś chce, nie? Tak bezinteresownie sympatyczny nie jest, no nie?
- Noooo, chciałem oprzeć głowę. Szyba jest brudna i zimna.
Kurtyna :D

Młoda słysząc odpowiedź zsunęła czapkę Młodego na oczy:
- O, żesz, Ty! Oszczędzaj światło, jest jeszcze jasno na dworze.
Młody spojrzał zdziwiony, "załapał" i zaczyna się śmiać. Próbuje zrobić Siostrze to samo, ręka zawisła w połowie drogi.
- Ej, ale Ty nie masz czapki! To niesprawiedliwe!
Z autobusu wyszli przytuleni.

Gdy tak patrzę na Ich "przepychanki słowne", wiem, że za tą fasadą utarczek słownych, czasem małych złośliwości i złości, kryje się najpiękniejsze uczucie. I kiedyś sami to zrozumieją.

Kiedyś...



sobota, 8 marca 2014

Kobiety, rajstopy i traktory

Doprawdy jakimże CUDEM i POTĘŻNĄ SIŁĄ jesteśmy my Kobiety skoro, tak wielu Panów ośmiesza/zapomina/umniejsza wartość naszego święta :)

Strach li-to jest, czy zazdrość?? ;)

Och, będę sprawiedliwa! Mężczyźni TEŻ pamiętali.
Dostałam cudną laurkę i słodkie czekoladki od mojego Smoka-Syna, piękne kwiaty od Przyjaciela, życzenia od byłego Męża (!), kilka ciepłych i pięknych życzeń od Mężczyzn przez duże M.,  kilka dość kiepskich życzeń też się znalazło (myślę, że to rodzaj specyficznego poczucia humoru, prawda?).

I ... LAWINĘ niesamowitych, pełnych ciepła, serdeczności życzeń od Kobiet.
Kobiet dalekich i bliskich, z którymi rozmawiałam wczoraj i dzisiaj, i pół roku temu. Kobiet, których czasami nie widziałam na oczy, a z którymi wiążą mnie nici znajomości, przyjaźni, wspólnych wydarzeń, trosk, mądrości.
Kobiet, które noszą mniej wiosen na karku niż ja i Tych, które są dla mnie skarbnicą spokojnej, wyważonej mądrości... Wzorem i nadzieją, że kiedyś i ja osiągnę ten stan "kobiecej nirvany" ;) patrząc z dystansem i uśmiechem na to, co życie przynosi.
Kobiet, które są wsparciem i radością, dają poczucie bezpieczeństwa, że w chwilach kryzysowych podadzą rękę i wyciągną z dołka. Kobiet, które uczą, dzielą się wiedzą, humorem, ciepłem, serdecznością.
Kobiet, które sprawiają, że codzienność staje się przygodą, a nie horrorem w stylu nie-kończącej się opowieści.

Kobiet bez których ten świat utraciłby te wszystkie piękne chwile, które nosimy w pamięci i sercach.
I byłby światem bez dziecięcego śmiechu.

Panowie, nieważne czy podarujecie goździki, czy rajstopy, a nawet traktor.
To jest nasz dzień.
Dzień Kobiet.




piątek, 7 marca 2014

Niespodzianka

Niespodzianka.
Wydarzenie, na które NIE czekamy.
Ot, nagle przychodzi taki poranek, dzień, wieczór, noc... etc etc itp itd.
I ... potem chodzi się z uśmiechem na twarzy, z miną zaskoczenia, która lepsza jest niż niejeden krem ujędrniająco-liftingujący ;)

Dzisiaj miałam przyjemność zasmakować niespodzianki.
Uradować oczy pięknem koloru, nos - subtelnym zapachem.

Dziękuję Ci, Przyjacielu ......... :)