Za oknem w kuchni rośnie drzewo.
Dwa lata temu para srok uwiła wysoko, w gałęziach gniazdo. Gdy wiosna przyszła pełną gębą słychać było piski młodych sroczek.
W tym roku w gnieździe pojawiła się znów para srok. Wzięła się za naprawianie, potem przestały przylatywać. Hmmm, może się rozstały?
W gnieździe zamieszkała para gołębi sierpówek (Streptopelia decaocto).
Gołębica złożyła jajka jakieś dwa dni temu. Wysiadywali je na zmianę, dzień i noc, któreś z gołębi zawsze siedziało w gnieździe.
Dzisiaj przyleciała wrona-szuja (Corvus cornix), przepłoszyła ptaki i zeżarła jajka.
Zostało puste gniazdo.
Takie "prawo natury" i silniejszego - powiedzą.
A mi skojarzyło się z ludźmi i życiem.
Jak często w życie rodzin, ludzi wkracza taki wronowaty-szuja i niszczy.
Przyjaciel, sąsiadka, były/a, urzędnik, kolega, złodziej, pijany kierowca, szef, zadufany lekarz, zazdrosna koleżanka, bliższa/dalsza rodzinka, teściowa...
My sami.
Ehhhhh....
Niech już będzie ciepła i słoneczna wiosna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz