środa, 18 września 2013

Na drogę...

Zimne kamyczki
rzucone na drogę
Życia.

Przez czas wygładzone
kanty nie zranią
słowem.

Nieodebrane połączenie
bezsilna cisza
czekania.

Dach nieba się zamknął
nade mną pod Tobą
zatrzasnął wieko
wspomnień.

Nie dodasz już nic.
Szkoda. Że tak mało.
Tak szybko.
Za późno. Wcale.
Smutno.

Śmierć jak ćma
przysiadła na skroni.
Zatrzepotało serce.

Zwrotnica przestawiona.
Polska Północna
Na dwa osły.
Zamilkła.

[*]
------------------------
Mojemu Wujkowi Brunonowi Fobke, który odszedł nagle 16.09.2013 
- z podziękowaniem za miłość, ciepło i serce.
Przestawiaj zwrotnice w Niebie, Bronku! 
I zielonych świateł na semaforach...

środa, 11 września 2013

I choćbym...

Zasuszyłam nadzieję
przypinając klamerkami
wspomnień
na linkach wiary.

Rozpięłam miłość
na krzyżu obojętności
przekraczając
granicę nienawiści.

Została samotność.
Cicho szlochająca
w ogrodzie
Getsemane.

Drżące usta
powtarzają
obietnice.
Że się spełni.

Dane mi
Słowo.




11/09 albo 09/11

To tylko forma zapisu daty.
A te 12 lat to bardziej widzę patrząc na moją Córkę, niż odczuwam długość "upłyniętego" czasu...

Wtedy byłam 12 lat młodsza. Dziecię ledwo wychyliło się zza mojej spódnicy i zaczęło nawijać po mandaryńsku. Byliśmy na imprezie u znajomych. Żartowaliśmy. Jedliśmy.

I jeden obraz utkwił w nas, rozbryzgał nasz wesoły nastrój.
Płonąca wieża, scena niczym z kiepskiego filmu akcji, gdzie szalony scenarzysta puścił wodze fantazji.

Tym razem scenarzysta postanowił zrobić wersję "life".

A w tej wieży byli ludzie.
Po kilku dniach info, że był tam również mój kolega.
I tępe, nieme pytanie, czy było mu oszczędzone cierpienie? Czy był wśród tych skaczących desperatów? Świadomość, że patrzałam również na Jego śmierć.

Zapaliłam świeczkę.
I myślę o tym, w jakim świecie przyjdzie żyć moim dzieciom, gdy dorosną...

Deszcz ze śniegiem

Cuda się zdarzają.
Naprawdę.

Czasami spadają niczym cegła na głowę w drewnianym kościele.
To tekst mojej ś.p. Babuni... zawsze mi tak mówiła, jak dyskutowałam z Nią, że COŚ JEST NIEMOŻLIWE. A ś.p. Dziadek dodawał - pamiętaj dziecko jak nie chcesz zmoknąć, weź parasol, nawet jak świeci słońce.

Tych zasad się trzymam.
I dzięki temu producenci parasolek zarabiają na mnie od dziesiecioleci... (mam taką jednostkę przypadłościowo-chorobową, że zostawiam parasole w autobusach. Przynajmniej mogę wierzyć, że uszczęśliwiam ludzi, którzy parasola nie posiadają. Szczególnie w deszczowe dni. No, może tylko, ja wtedy nie jestem szczęśliwa. Tylko bardziej mokra od znalazcy).

Wracając do tematu cudów.
I tych cegieł w drewnianym kościele.
Ludzie się zmieniają. Tak, tak, wiem! Na ogół, na gorsze.
Ale... zdarzają się wyjątki.
Wyjątki hartowane bólem, rozłąką i samotnością.
Tak, znam takie wyjątki. I naprawdę są lepsze niż lata/miesiące/dni temu.

Potwierdzają regułę.
Tą mniej chlubną.

Życie, nie?

p.s. W radio podawali, że ma padać śnieg z deszczem. W sumie - skoro jesień się dopiero zaczyna, a po upalnym lecie, do którego sie przyzwyczailiśmy - taki śnieg z deszczem to, jak nokaut cegłą.
No cud, normalnie ;)