To tylko forma zapisu daty.
A te 12 lat to bardziej widzę patrząc na moją Córkę, niż odczuwam długość "upłyniętego" czasu...
Wtedy byłam 12 lat młodsza. Dziecię ledwo wychyliło się zza mojej spódnicy i zaczęło nawijać po mandaryńsku. Byliśmy na imprezie u znajomych. Żartowaliśmy. Jedliśmy.
I jeden obraz utkwił w nas, rozbryzgał nasz wesoły nastrój.
Płonąca wieża, scena niczym z kiepskiego filmu akcji, gdzie szalony scenarzysta puścił wodze fantazji.
Tym razem scenarzysta postanowił zrobić wersję "life".
A w tej wieży byli ludzie.
Po kilku dniach info, że był tam również mój kolega.
I tępe, nieme pytanie, czy było mu oszczędzone cierpienie? Czy był wśród tych skaczących desperatów? Świadomość, że patrzałam również na Jego śmierć.
Zapaliłam świeczkę.
I myślę o tym, w jakim świecie przyjdzie żyć moim dzieciom, gdy dorosną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz