wtorek, 16 października 2018

Na swoim

Życie na swoim po przeprowadzce?
Hmmmm....

Primo - nic nie można było znaleźć. Tzn dalej są rzeczy, które się nie znalazły, albo po prostu się znajdą w najmniej oczekiwanych miejscach.
Kable do wieży stereo i głośników znalazły się w... kosmetyczce :D

Secundo - to okazja do generalnych porządków!
Nie, nie chodzi o mycie okien i takie tam pierdoły. Chodzi o generalne porządki w stanie posiadania.
Okazuje się, że wywozimy do segregacji worki ubrań, patelni (bo nie działają na płycie indukcyjnej), garnków (bo nie działają na płycie indukcyjnej), czajniczków/zaparzaczy do kawy po turecku (bo nie działają na płycie indukcyjnej)... Tabuny makulatury, bo każdy parawan, wanna, brodzik, armatura to pierdylion pudełek, pudełeczek, folii, taśm itd...

Tertio - to poligon i przetrwanie. Survival emocjonalny, gdy te wszystkie elementy związane ze stresem bankowo-notarialnym, zawodowym, wykończeniówką własnego M nakładają się z życiem osobistym. Kagańce, obroże i podręczne zestawy łagodzące stres niezbędne...
Wychodzą z "ludziów" najpaskudniejsze zachowania...
I trzeba to przetrawić, przegryźć albo zrobić "emocjonalnego pawia" i wyjaśnić, co się dzieje.

Ludzie mówią mi (w formie pytającej oczywiście) "noooo, to jesteś teraz już szczęśliwa (?), w końcu masz własny dach nad głową...(?)"
A ja patrzę wtedy na nich, jak na kosmiczny gatunek i łapię się na jednej myśli - qrcze, jak mi się spać chce!!! :D

I tak to leci...
Łazienka na górze po 7 tygodniach powoli jest na ukończeniu.
Schody... większość stopni zaolejowane, trzy barierki wkręcone i zainstalowane. Czeka nas użeranie się z panem stolarzem, który mimo szablonów skopał dwa stopnie zabiegowe. Tzn szablony były i są dobre. Tylko pan stolarz zamiast podłożyć od spodu szablon, żeby nie liczyć "noska", to sobie przyciął wg szablonu z noskiem... no i po przyłożeniu stopnie są za krótkie. O ten cholerny nosek!

Drzwi... czekaaaamyyyy. Czekaliśmy 7 tygodni to poczekamy kolejne 2-3. W sumie co za różnica :D
Koc w drzwiach łazienkowych to też dobre rozwiązanie.

Powoli uzupełniamy meble, regały, szafki...
Robi się przytulnie. Po domowemu.
Przy dzieciach to trudno żeby nie było po domowemu. Bałagan potrafią zrobić niezależnie od warunków bytowych ;)

Byle do świąt. Do tego czasu się ogarniemy. Na pewno.
Tylko jeszcze nie jestem pewna, czy Bożego Narodzenia, czy Wielkiej Nocy ;)


środa, 10 października 2018

Bo...

Zatrzymałam się.
Zamknęłam.
W milczeniu.
Gdy za dużo dzieje się, gdy trudno ogarnąć rzeczywistość, która zaczyna zachowywać się, jak wataha wściekłych zdarzeń osaczających zewsząd, to zamykam się. I milczę.
Gdy czuję się niezrozumiana - milczę.
Gdy jestem zraniona - milczę.
Słowa są bezużyteczne w zderzeniu z murem obojętności i postawy "niepodważalnego autorytetu". Nie ma znaczenia, co myślę.

Od małego człowieka zaczynamy "modelować myślenie".
"Uczyć", że nie można mówić, tego, co się myśli...
Bo "co inni pomyślą/powiedzą?".
Bo "może kogoś urażę".
Bo "wyjdę na głupca".
Bo "TAK nie wypada!!".
Bo "TAK nie można!!".
Bo "wszyscy uważają inaczej, TYLKO ty masz INNE zdanie".
Bo " znów będą się ze mnie śmiali..."
Bo "nikt mnie nie zrozumie..."
Bo "śmiali się ze mnie, jak powiedziała(e)m co myślę".
Bo ....

I tak żyjemy w Matrixie. Dyplomatycznych półprawd, góralskich goovno-prawd, niedomówień, niedopowiedzeń. Byle nie bolało, byle nie uraziło, byle INNI byli zadowoleni...
My nie musimy. I powoli zamykamy się, albo tworzymy swoje "avatary" do "poprawnego politycznie" komunikowania z ludźmi.

Coraz częściej nie ma z KIM pogadać. Bez osądzania, bez krytyki, bez ośmieszania, bez porównywania, bez obrażania się na to, co myślimy... Tak po prostu POGADAĆ. Życzliwie. Uczciwie...

Ja jestem INNA. Ty jesteś INNA(Y). Myślimy inaczej. Ale to nie znaczy, że gorzej, głupiej...
Oddalamy się od siebie na własne życzenie.
Tworząc samotne wyspy niezrozumiałego milczenia...


p.s. nie, nie chodzi mi o "walenie prawdy prosto w oczy" w złości i złych emocjach. Piszę o normalnych relacjach...



czwartek, 4 października 2018

Lista rzeczy do zrobienia

Kilka osób pytało się mnie, jak mi się żyje na swoim, czy już WSZYSTKO poukładane, czy już zrobione itd...
Nieeeee noooo pewnieeee ;)
Siedzimy se z Łosiem w kuchni i pijemy kawkę, patrząc na listę rzeczy do zrobienia:
- stopnie schodów
- balustrada
- sufit w łazience nr 1 i nr 2 do zeszlifowania fugi i przemalowania
- ściany (prawie w każdym pomieszczeniu) do naprawienia w kilku miejscach (szpachla), wygładzenia i przemalowania
- ściana na piętrze z "tablicówką" magnetyczną do trzykrotnego przemalowania
- podłogi w przedpokoju na górze do ułożenia (panele)
- łazienka na górze do skończenia (armatura biała)
- gniazdka elektryczne do założenia
- zamontowanie listew przypodłogowych
- lampy w kuchni, łazienkach, garderobie, sypialni, przedpokojach, nad drzwiami wejściowymi do zawieszenia
- podłączenie zmywarki
- wypakowanie i ułożenie wszystkich kartonów rzeczy, ubrań, wyposażenia kuchni, łazienki
- zakup regałów na książki i ustawienie książek
- zamontowanie wieszaków na kurtki i szafek na buty w przedpokoju
- ustawienie mebli w pokoju dziewczynek
- wysprzątanie całego domu
- umycie okien po remoncie
- założenie rolet na oknach
- wyniesienie całego śmietnika remontowego z balkonu
- oczekiwanie na drzwi i ościeżnice

... i jak to zrobimy to otworzymy szampana ;)



Koniec wykańczania i ciąg dalszy

Przeprowadziliśmy się.
Tadaaaam!!!
Ciągle mam wrażenie, że mieszkamy na placu budowy, ale o dziwo! jakoś to nie daje się strasznie we znaki.
Wczoraj po trzecim dniu roboczym Panowie Majstrowie zmajstrowali kuchnię.
Usiadłam sobie wczoraj w nocy i tak sobie patrzałam.
Jeszcze kilka dni temu zionęła tutaj pusta ściana...
(no niezupełnie, bo stały wiadra z zaprawą do glazury, maszyny do cięcia płytek, pace, worki z klejem, płyty g-k i cała masa śmieci...)

Mankament życia po przeprowadzce polega na tym, że ...nie wiadomo, gdzie są części garderoby.
Brakuje majtek, bluzek, skarpetki prawej, tudzież lewa ma dziurę na małym palcu.
I dostaję zgłoszenie/zapotrzebowanie, z informacją zwrotną, że jak nie ma, to nie szkodzi - "pójdę spać w brudnych"...
Nic tak nie motywuje do przekopania sterty worków, walizek, pudeł, kartonów, jak świadomość dwóch facetów z lekkim podejściem do życia higienicznego w obliczu utrudnień egzystencjonalnych wywołanych faktem zmiany miejsca zamieszkania.

Zaletą nowego miejsca jest cisza. I widok. Na rozgwieżdżone niebo. I sosny. I sarnę, która sobie dostojnie przeszła obok placu zabaw, jakby chciała zrobić "ziuuuuuu" na zjeżdżalni, tylko kopyta nie pozwalają ;)
I lisa przymykającego obok samochodów, płotków i znikającego w zagajniku.
I księżyc, który pilnuje snu. I nie może zrozumieć, że takie świecenie prosto w okno to kiepski pomysł na spanie ;)

I tak w ogóle, to jesteśmy u siebie.
Na swoim.