czwartek, 4 października 2018

Koniec wykańczania i ciąg dalszy

Przeprowadziliśmy się.
Tadaaaam!!!
Ciągle mam wrażenie, że mieszkamy na placu budowy, ale o dziwo! jakoś to nie daje się strasznie we znaki.
Wczoraj po trzecim dniu roboczym Panowie Majstrowie zmajstrowali kuchnię.
Usiadłam sobie wczoraj w nocy i tak sobie patrzałam.
Jeszcze kilka dni temu zionęła tutaj pusta ściana...
(no niezupełnie, bo stały wiadra z zaprawą do glazury, maszyny do cięcia płytek, pace, worki z klejem, płyty g-k i cała masa śmieci...)

Mankament życia po przeprowadzce polega na tym, że ...nie wiadomo, gdzie są części garderoby.
Brakuje majtek, bluzek, skarpetki prawej, tudzież lewa ma dziurę na małym palcu.
I dostaję zgłoszenie/zapotrzebowanie, z informacją zwrotną, że jak nie ma, to nie szkodzi - "pójdę spać w brudnych"...
Nic tak nie motywuje do przekopania sterty worków, walizek, pudeł, kartonów, jak świadomość dwóch facetów z lekkim podejściem do życia higienicznego w obliczu utrudnień egzystencjonalnych wywołanych faktem zmiany miejsca zamieszkania.

Zaletą nowego miejsca jest cisza. I widok. Na rozgwieżdżone niebo. I sosny. I sarnę, która sobie dostojnie przeszła obok placu zabaw, jakby chciała zrobić "ziuuuuuu" na zjeżdżalni, tylko kopyta nie pozwalają ;)
I lisa przymykającego obok samochodów, płotków i znikającego w zagajniku.
I księżyc, który pilnuje snu. I nie może zrozumieć, że takie świecenie prosto w okno to kiepski pomysł na spanie ;)

I tak w ogóle, to jesteśmy u siebie.
Na swoim.


Brak komentarzy: