środa, 10 października 2018

Bo...

Zatrzymałam się.
Zamknęłam.
W milczeniu.
Gdy za dużo dzieje się, gdy trudno ogarnąć rzeczywistość, która zaczyna zachowywać się, jak wataha wściekłych zdarzeń osaczających zewsząd, to zamykam się. I milczę.
Gdy czuję się niezrozumiana - milczę.
Gdy jestem zraniona - milczę.
Słowa są bezużyteczne w zderzeniu z murem obojętności i postawy "niepodważalnego autorytetu". Nie ma znaczenia, co myślę.

Od małego człowieka zaczynamy "modelować myślenie".
"Uczyć", że nie można mówić, tego, co się myśli...
Bo "co inni pomyślą/powiedzą?".
Bo "może kogoś urażę".
Bo "wyjdę na głupca".
Bo "TAK nie wypada!!".
Bo "TAK nie można!!".
Bo "wszyscy uważają inaczej, TYLKO ty masz INNE zdanie".
Bo " znów będą się ze mnie śmiali..."
Bo "nikt mnie nie zrozumie..."
Bo "śmiali się ze mnie, jak powiedziała(e)m co myślę".
Bo ....

I tak żyjemy w Matrixie. Dyplomatycznych półprawd, góralskich goovno-prawd, niedomówień, niedopowiedzeń. Byle nie bolało, byle nie uraziło, byle INNI byli zadowoleni...
My nie musimy. I powoli zamykamy się, albo tworzymy swoje "avatary" do "poprawnego politycznie" komunikowania z ludźmi.

Coraz częściej nie ma z KIM pogadać. Bez osądzania, bez krytyki, bez ośmieszania, bez porównywania, bez obrażania się na to, co myślimy... Tak po prostu POGADAĆ. Życzliwie. Uczciwie...

Ja jestem INNA. Ty jesteś INNA(Y). Myślimy inaczej. Ale to nie znaczy, że gorzej, głupiej...
Oddalamy się od siebie na własne życzenie.
Tworząc samotne wyspy niezrozumiałego milczenia...


p.s. nie, nie chodzi mi o "walenie prawdy prosto w oczy" w złości i złych emocjach. Piszę o normalnych relacjach...



Brak komentarzy: