Poukładałam sobie marzenia.
Dodałam etykietki: realne, mało realne, czyste szaleństwo ;)
Lubię te oznaczone "szaleństwem" ;)
Na 100% umrę. Jak każdy. Więc dlaczego nie miałabym żyć na 100%?
Marnować dni na zastanawianie się, czy wypada mi mieć TAKIE marzenia?
I gdy czasami brakuje mi wiary, że się mogą spełnić - zaglądam do pokoju moich dzieci.
Późną nocą, czasem nad ranem, zmęczona już pracą, by zapewnić im spokojny byt.
Wtedy wyciągam z szufladek moje marzenia.
Zasłuchana w pochrapywanie Smoka, lekki jak piórko oddech Młodej...
I wiem, że marzenia są niczym ludzie, najpierw Maleńkie, rosną karmione nadzieją i dobrym słowem, łutem szczęścia i splotem wydarzeń, przy udziale ludzi...
I wiem, że nie mam większego marzenia, niż Ich uśmiech.
Niż ręce zarzucone na szyję.
I trzy słowa wyszeptane.
"Kocham Cię, Mamo!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz