poniedziałek, 31 marca 2014

Kartka ze Smoczego kalendarza

Ot, taki jeden dzień z życia Smoczątka. Tego najmłodszego!

4:15 pobudka.
Otwieram jedno oko, dziecię bezpiecznie wygramoliło się z łóżeczka i gramoli się do mnie, to znaczy nie całkiem do mnie, tylko do mojego "dyda". Samoobsługa.
Przytuliła się, więc marzę o tym, żeby zasnęła. Niestety dla Smoczątka to koniec spania :)

BUM! karton z klockami wywalony. (Niech sąsiadom ten poranek lekki będzie!)
Po chwili włączone wszyskie możliwe grające, gadające, migające zabawki zwane edukacyjnymi (o 4 nad ranem mam mało pochlebne zdanie o "tfórcach" tych ustrojstw - bardzo mało pochlebne! )

Tup tup - dziecię poszło do pokoju rodzeństwa.
"Maaaaaaamoooooo, zabierz ją proszę! Łazi po mnie!" - acha, drzwi były NIE zamknięte ;) Jutro będą pamiętać o tym by zamknąć ;)
Zwlekam swe boskie ciało i idę po Słodkiego Małego POTWORA. Chwila buntu i niosę ją pod pachą do pokoju. Dyskutuje dzielnie po swojemu.
"Mała, jest jeszcze noc. Mama chce spać. Rodzeństwo też. Ty też powinnaś spać"
W odpowiedzi moje dziecię puszcza mi oczka :)

Do 5:30 zdąży wyjąć garnki, próbując odbębnić domowy koncert, wynieść miskę z łazienki, poprzestawiać środki czystości, rozsypać proszek do prania, próbując wsypać go do pustej pralki ;)

Otworzyć lodówkę i wyjąć wszystkie jogurty.

OK, rozumiem, że ze spania nici - wiec wstaję. Wspólne mycie ząbków, szczoteczka ląduje za pralką.
Dziecię idzie wybrać ubranka - mam WSZYSTKIE poza szafą.

Potem śniadanko - wysypane płatki, wyjęte wszystkie miseczki. zwinięty dywanik - schowała klocki.
Po śniadanku oczywiście chwila zabawy - maskotki, przytulanki, zwierzaki trzeba poukładać na sofie. Tak, pokój wygląda bardziej ... dziecięco.
Acha, rodzeństwo wstało, można zająć sie ich tornistrami, sprawdzić czy zadania domowe odrobione, piórniki zapakowane ;) W efekcie kredki są w pojemniku do segregacji odpadów plastikowych i papierowych, zeszyty w szafce z talerzykami.
"Maaaaamooooo! Gdzie jest chleb!?!"
Ups :) Maleństwo wzięło. Cały bochenek.

8:15-8:30
Poziom energii trzeba zregenerować - dziecię wdrapuje mi się na kolana, gdy siedzę już przy kompie i ogarniam już swoje zawodowe sprawy. "Dyda" i zasypia.
Ufff! chwila ciszy i spokoju na godzinkę ;)

9:30-10:00
"Taaadaaaam!! Mam znów ochotę na życie!" - czyli pobudka Smoczątka.
Książeczki lądują na parapecie okna - ulubione miejsce obserwacji dziecięcia :) Można papa robić pieskom, ptaszkom etc. Tup tup tup - lodówka otwarta na oścież. Jogurcik otwarty - połowa oczywiście na sobie.
"Mama -mama, beee" - trzeba przebrać.
Zanim uprzątnę jeden "armageddon" kuchenny - moje dziecię już zamienia kuchnię w salę koncertową - perkusja rozstawiona - garnki i drewniane łyżki powyjmowane z szafek.
Tam! Bum! Dab dab! BUM! Dziam dziam dziam!!! Tam TAM!!!
(raatunkuuuuu! moje bębenki! a dziecię tylko oczka mruży przy każdym uderzeniu w garnek)

Pora na soczek - wszystkie butelki z wodą, butelki z soczkiem lądują z kartonu na podłogę, do garnków, które nagle zmieniają swoje przeznaczenie z perkusyjnego na bardziej kuchenne.
Dziecię znika w pokoju. Ciiiiiiiszaaaaaa. Zbyt podejrzana.
Siedzi na łóżku brata i "czyta" komiks. Hmmmm, czyta bardzo intensywnie. Każdą kartkę osobno ;)
Dosłownie OSOBNO.
Ok, trzeba posklejać. Zabieram się za taśmę klejącą, sklejam... zaraz zaraz gdzie jest taśma?
Hmmmm, we włosach, rączkach, ubraniu Smoczątka, pod butami.

Raaaatunku!!!

Siadam z dziecięciem w pokoju, dając puzzle, domino drewniane do układania. Laptop ze mną, Uffff chwila ciszy, dziecię zajęło się sobą. Telefon dzwoni. Odbieram. Szukam jakiegoś dokumentu. Odwracam sie i widzę moje dziecię PRZY laptopie. Acha! coś się kroi!
AAAAAAAAAAAAAAAA! Skasowała mi ofertę!!! Wrrrrrrrr....

Niewinne zmrużenie oczek i uśmiech numer 120 :)

13:00 pora na obiadek.
Tego nie chcę, tego nie lubię, to jest be - to wszystko, co nie zyskuje aprobaty organoleptycznej ląduje na podłodze ;) Oczywiście jak mamusia nie patrzy.
Tłumaczenie, że tak nie wolno robić. Dziecię gada ze mną, mruży oczka, kiwa głową i mówi "taktaktak".
Pełna zgoda ;)

Najbardziej lubi spacerki. Oczywiście idzie w swoim kierunku, cofa się, wraca, zwroty, zmęczenie - więc kuca na chwilę, by za chwilę wystartować z bloków ;)
Samodzielne "wchodzenie" po schodach na czworaka- oczywiście wyżej niż własny adres zamieszkania. Zanim otworzę kluczami drzwi jest 10 schodków wyżej ;)

Mycie rączek, topienie mydła, rzut za pralkę, albo poza umywalkę.
Mokre rękawki, pochlapana mama i otoczenie w zasiegu metra :)
Ogarniam potop.
Dziecię już w pokoju, dorwało się do mojej torebki. Portfel. Pieniążki dokładnie przeliczone. Hmmm, papierowe Jej nie interesują.

Zaraz, gdzie jest mój telefon!?!
Moje dziecię z telefonem przy uchu gada po swojemu zawzięcie. Odbieram delikatnie. OMG! połączenie służbowe. Grzecznie tłumaczę/ przepraszam w zależności od tego KTO wykręcił numer ;) Zdecydowanie Smoczątko budzi sympatię. Dostaje tytuł Asystentki ds przetargów ;)

Popołudnie/wieczór
Wracają SMoki ze szkół. Wspólny obiadek, kolacja.
Smoczątko już lekko zmęczone. Siedzi ze Starszą Siostrą i odrabiają lekcje, albo z Bratem rysuje.
Obiadek (drugi) lepiej smakuje z talerzy Brata albo Siostry ;)

19:00
Kąpiel. Ćwiczenie z zasięgu chlapania, test zapachowy płynu pod prysznic albo szamponu - trzeba DOBRZE przetestować- często po tych testach brakuje połowy płynu w butelce. A spłukanie dziecięcia z takiej ilości kosmetyku to wyzwanie ;) Hmmm, raz umyła się ...odżywką do włosów.

Kolacja. SMoczątko już ... spokojne.
Zajada, albo i nie. Mycie ząbków. A raczej Mama myje ząbki SMoczątka. Oczka się zamykają...
Przytulenie do dyda, rączka w rączce Mamy. Bajka do snu. Albo kołysanka.

Ciiiii! SMoczątko śpi.
Do rana.
BARDZO wczesnego rana ;)

Brak komentarzy: