środa, 24 kwietnia 2019

Moment

To są właśnie momenty w życiu.
Aby je zauważyć, trzeba na chwilkę, na sekundę ZATRZYMAĆ SIĘ.
W codziennym biegu, gonitwie za "ważnymi sprawami", "nie cierpiącymi zwłoki terminami", "bezwzględnie obowiązkowymi spotkaniami".
A czas płynie. Nie zważając na to, co my ludzie chcemy, myślimy, czujemy, planujemy, robimy.
Nie ma znaczenia czy chcemy, czy nie. Czas płynie.

Nie tak dawno świat był szaro-buro-ponury. Psychodeliczna aura w tonacji depresyjnej.
Nienawidzę zimy bez śniegu. Nienawidzę późnojesiennej słoty. Z ciemnymi, szarymi dniami bez końca, które zlewają się ze zmierzchem i świtem.

Dzisiaj rano spojrzałam przez okno sypialni.
Świat ubrany w delikatną zieleń wiosny. Jeszcze taką niepewną, jakby słońce musiało dodać wigoru, splendoru i siły.
Młode zagajniki brzozowe w mgiełce zieleni. Bazie kotki rozbuchane na gałęziach, kosmate na zielono.
I mlecze. Morze mleczy.

Dotarło do mnie, że wiosna zagościła na dobre. A ja tego nawet nie zauważyłam.
Między jednym praniem, a drugim, jednym dokumentem, a drugim... Między jednym dniem, a drugim, które przelatywały rozmazane, bez zaznaczonych wyraźnie granic.

Świat odżył i rozkwitł.
Mimo, że tego nie widziałam.
Bez mojej uwagi.
Po prostu Natura robi swoje. Cyklicznie. Niezmiennie. Niezmordowanie.

Kolejne  Dziecko dotyka delikatnych listków, wyszukuje kwiatki, mrówki, pszczoły na mleczach.
Patrzy z zachwytem na sarny. Lisa.
I wtedy budzi się we mnie ten sam zachwyt.
Ta sama radość.

I niech tak zostanie.
Dość już łez...


Brak komentarzy: