czwartek, 11 lipca 2019

Jak się mieszka???

Pytanie, jakie słyszę czasem.
"No i jak Wam się mieszka?"

Hmmm...
Wieś. Mała. Osiedle kameralne. Piękne sosny przy placu zabaw.
Piękne widoki. Pola i łąki wokoło. Świergot ptaków. I piski młodych sów o zmroku, które domagają się kamienia przez rodziców. Sielsko-anielsko można rzec. Na pierwszy rzut oka.

Ach, są i ludzie.
Ludzie i ludzie.
Szczególnie kocham sąsiadów. Tych fajnych i normalnych.
Życzliwych, dzień dobry, kawa, ciacho. Dbających o otoczenie.Dla których normalne zasady współżycia sąsiedzkiego to NORMALNA sprawa.

Niestety są i tacy, co "drą ryja" non stop. Bo inaczej nie potrafią. Niestety trafili się tuż za ścianą... Traktują mieszkanie niczym pobyt na wczasach. Nad morzem.
Imprezy, libacje, wrzaski, awantury, "maryśka", puszczanie pawia sąsiadom na wycieraczkę, wyrzucanie petów do ogródka, zero dbałości o wspólny balkon/schody wejściowe (nie ma czasu, bo ma dziecko, żeby z miotłą ganiać po schodach!). Dziecko, które może wszystko, również wywalać wszystko przez balkon, drzeć się, kopać drzwi (nasze)...
P O R A Ż K A.

Mamy też ciekawe zjawiska na parkingu. Bo miejsc brakuje. Wieczorne trąbienia pod oknami na tych, co zaparkowali "na moim prywatnym miejscu!!! ja mam umowę notarialną!!! PROSZĘ się stąd wynosić!!!" ;)
Albo zakładanie blokady rowerowej na koło od samochodu. Bo ktoś komuś miejsce zajął ;)
I wizyty policji.

I rodzinne tragedie, bo wnuczka pod nieobecność Dziadka (pobyt w szpitalu) wtarabaniła się do mieszkania z dzieckiem i ...wyrzuciła Dziadka za drzwi! Starszy 80 letni Pan chodził w kapciach i prosił o pomoc. O to, by zadzwonić na policję, bo mieszkanie jest Jego, a nie ma, jak wejść.
Znów wizyta policji...

Albo miłośnicy czworonogów, którzy tak kochają swoich pupili, że ...nie potrafią sprzątać po nich. I pole minowe na trawnikach gotowe...

Ciekawa zbieranina ludzi. I Ludzi.
Docieramy się, zobaczymy, co będzie dalej.

W domu? Nadal multum rzeczy do zrobienia. Balustrada - ostatni odcinek, wykończenie listwami, meble do kupienia, lampa przed drzwi wejściowe, a nawet tak banalna rzecz - jak dzwonek do drzwi :D (choć listonosz jest fajny i wie, że trzeba pukać ;) a kurierzy czasem dzwonią do mnie na komórkę stojąc pod drzwiami... "Aaaa to pani nie ma dzwonka....").
Tak więc Gościu Kochany, pukaj ;)

Batalia o drzwi wejściowe z developerem nadal trwa.
Małż mówił, że się po męsku tym zajmie, więc Mu to zostawiłam. I nie będę, co pół roku przypominać ;)

Razem z dzieciakami tworzymy dzieła do galerii domowej.
Potem tylko trzeba kolory z włosów zmywać ;)

I ja też znów tworzę. Po wieeeeeluuuuu latach...
Na nowo odnajduję mój świat w tubach farb, pędzlach, szpachelkach, werniksach damarowych, rozpuszczalnikach i pigmentach ;)


Pracuję z domu. Słońce świeci mi przez okna na stół kuchenny, co pełni rolę biura.
I lawenda w skrzynce pachnie.
I ...jest ok.





Brak komentarzy: