Nie mam żalu o to, że samotnie jadę na plażę z dziećmi. Na wakacje. W odwiedziny.
Nie mam żalu, że w czasie choroby dziecka/dzieci, czuwam samotnie, zasypiając niejednokrotnie nad ranem. Ze zmęczenia. Z przemęczenia... Nękana stresem i po prostu smutkiem, gdy patrzy się na chore dziecię.
Nie mam żalu, że pracuję na dwa etaty, plus dom, gotowanie, zakupy, sprzątanie, załatwianie spraw urzędowych, bieganie po lekarzach. Wszystko w biegu, z "wywieszonym ozorem", obijana w autobusach, z morderczym wzrokiem "moherów", że nie ustąpię miejsca, bo siedzę z dzieckiem na kolanach.
Nie mam żalu, że niektórzy "znajomi" opowiadają o mnie brednie, że "trzeba było nieść cierpliwie krzyż" i "dzieciaki mogły mieć jednego ojca". Doprawdy życie byłoby zajebiście proste, gdyby WSZYSTKIE decyzje zależały tylko od nas, i NIKT nie miał wpływu na nasze życie. Ani rodzice, ani partner, ani dalsza rodzina, ani "przyjaciele" itd itd...
Nie mam żalu, że brakuje mi czasu DLA SIEBIE. Że brakuje mi finansów na moje marzenia, czy "fanaberie" - nawet tak banalne, jak przysłowiowa torebka, czy "któraś tam para butów" (choć akurat wolę książki). Większą frajdę sprawia mi roześmiana buzia dziecka na widok książki, o której marzył/a, czy kasy sklepowej z akcesoriami do kupowania.
Nie mam żalu, gdy na mnie skupiają się emocje. Gdy muszę wyznaczać i trzymać się zasad, które wyznaczyłam. Mimo, że czasem korci dla świętego spokoju odpuścić. A jednak nie odpuszczam. Bo wiem, że to ważne. Dla dzieci. I dla mnie. Choć gorzkie słowa rzucane w eter bolą.
Nie mam żalu, że po rozwodzie mam mniejsze szanse na ułożenie sobie życia. Bo tak po prostu jest. No pardon, ale przegrywam w rankingu z samotną kobietą. Nawet (a może zwłaszcza) po czterdziestce ;) Bo cóż, ja to JA plus dobrodziejstwo "inwentarza". Smoków sztuk trzy.
Nie mam żalu, że czasem ogarnia mnie frustracja, bo już po prostu mam dość, nie mogę, nie zdzierżę dłużej jęczenia, jołczenia, kłótni o klocka, fochów, pretensji o wszystko i nic, emocji dorastania, buntów, nieposłuszeństwa...
Nie mam żalu o to, że po prostu jest TRUDNO. Że nie mam pomocy. Rodziny brak.
MAM ŻAL, gdy człowiek, który jest powinien być ojcem, dokłada jeszcze przykrości.
Złośliwie, małostkowo, jakby to mnie chciał "ukarać".
A tak naprawdę robi krzywdę TYLKO dziecku.
I ciężko mi z tym na sercu, bo jestem BEZSILNA.
Zostają mi tylko słowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz