wtorek, 18 października 2016

Gdybym...

...mogła cofnąć czas.

Oooooj, jeszcze jakiś czas temu zaprzątałam sobie takimi wybrykami umysłowymi moje synapsy.
Wychodziły mi bardzo bardzo dziwne "wyniki" tych dywagacji.
Takie tam rachunki prawdopodobieństwa ze zbyt dużą dozą niepewności.

Dzisiaj patrzę na przeszłość jak na opowieść.
Moją opowieść. Może nie każdy dzień jest przerażająco-porażająco pasjonujący, bywa nudny, jak nudna bywa codzienność, ale to moje rozdziały.
Patrzę na dzieci, na ich dorastanie, etapy, rozwój, jak zmieniają się, jak kształtują, jak szukają odpowiedzi na pytania: kim są, jakie są, co jest ich pasją, jakich przyjaciół szukają, jakich bliskich chcą dopuścić do swojego świata. Obserwuję ich porażki, ich sukcesy. Ich bunty. Tupanie nogami, stawianie granic, poznawanie granic... Potrzebę bliskości, miłości, ciepła. Tą delikatność, jaką noszą w sobie.

I wiem, że piszą swoją historię. Jestem częścią tych opowieści. Do czasu. Do pewnego etapu. Potem rozwiną skrzydła i pofruną. I będę im dopingować, obserwować z daleka, lub "większego-bliska", jeśli mi pozwolą. Szanować ich decyzje, choć pewnie nie raz będą zupełnie różnić się od tych, które bym ja podjęła. Tego też się uczę. Ciągle.
I to też jest moja historia.

Splecione nitki. Utkane w węzły, sploty, wzory...
Nasze Rodzinne Historie. I bywa, że pełne emocji histerie ;)

Nie zmieniłabym NIC.
Bo wtedy nie byłoby Smoków. TYCH Smoków. Cudownych, niepowtarzalnych, jedynych w swoim rodzaju Smoków!

I otwieram się na dobre dni, szczęśliwe chwile, nawet jeśli mijają, czy przeplatają się z tymi gorzkimi. I daję czas, by poukładały się kolejne kawałki układanki.
I dobrze mi z tym.
Nie jestem sama.



Brak komentarzy: