poniedziałek, 3 października 2016

Wszystko ma swój czas...

Wakacje minęły, śmignęły dniami niczym wiatr wzbudzony przejazdem Pendolino, targający włosy.
Ziuuuuuut!!! Rozmazana plama. Kilkadziesiąt wspomnień, kilkaset zdjęć, kilkanaście ugryzień komarów, które goją się paskudnie. Opalenizna, która blednie w szarości jesiennej szarugi.
Ciepło kaloryferów daje poczucie ciepła, którego tak bardzo brakuje na dworze.
I czasem w sercach.
I spokoju w myślach.

Kiedyś myślałam, że życie to takie dążenie do magicznego punktu X, gdzie nagle zaczyna się spokój, wszystko idzie jak po maśle. Po prostu człowiek sobie zapracował na taki komfort życia, że już nic nie jest w stanie wybić z takiej błogiej ,,,wegetacji.
O święta blondi-naiwności!

Potem był etap szukania winnych. Tropienia przyczyn, DLACZEGO tak a nie inaczej? DLACZEGO ta a nie inna osoba? DLACZEGO I DLACZEGO? Najczęściej bez odpowiedzi. Albo z odpowiedziami, które ni czorta nie chciały pasować... albo po prostu wzbudzały gniew i bunt.
Wypalałam się myśląc o tym, ile to spieprzyłam po drodze... Winna każdego oddechu, który minął.
Smutek na dnie serca zaczynał zapuszczać korzenie.
Ryjąc głębokie blizny wspomnień, które wolałabym odciąć i wymazać.

Jeszcze inny czas przyniósł zagubienie, zawieszenie. Pytania KIM jestem? JAKI jest sens mojego życia? PO CO żyję, działam, walczę. GDZIE jest moja granica bycia sobą? Co znaczy być sobą?
Czy mam po prostu płynąć z nurtem ogółu? Czy nadal pozostać mną? Z moimi myślami, spojrzeniem na świat, ludzi... To co mnie otacza, to jak odbieram życie. Z moimi doświadczeniami.
Czy raczej próbować w nieskończoność dopasowywać się do jakichś enigmatycznych wzorców. Ramek. Foremek. Dawać się urabiać niczym glina w rękach niezdecydowanego garncarza...

Postanowiłam wziąć życie po swojemu. Ze wszystkimi konsekwencjami. Z przeszłością, która skopała mi nieraz tyłek. I zostawić to za mną.
Bo wszystko ma swój czas.
Jest czas rodzenia i umierania. Pokoju i wojny. Nienawiści i miłości...
Po prostu.

Puszczam nitki wspomnień złych, niech ulecą.
Puszczam nitki marzeń, niech się spełnią.
Puszczam nitki strachu, niech pajęczyna strachu po prostu się rozleci.

Kiedyś i dla mnie przyjdzie dobry czas. Dobre dni.
Bo WSZYSTKO ma swój czas...


Brak komentarzy: