czwartek, 2 maja 2013

Jako dziecię patrzmy na świat

Dostałam w życiu w prezencie trójkę Smoków.
Zbliżam się do etapu, który żartobliwie można nazwać "ryczącą czterdziechą", więc Smoczątko jest piękną niespodzianką i bardzo świadomie przeżywam stan zwany macierzyństwem.
Bo to mój ostatni raz - potem będę przeżywać niemowlęctwo moich wnuków, daj Boże ;)

I właśnie to Maleńkie Smoczątko, które pełza koło mnie i wali rączka w klawiaturę, i patrzy z zaciekawieniem na ekran, sprawia, że zaczynam rozumieć biblijne słowa: I stańcie się jako to dziecię.

Kiedyś kojarzyło mi się to z głupotą, naiwnością, psujstwem, "wszędziewlazstwem" lub taką wesołością, jak po zażyciu środka psychotropowego ;) Dziś zaczynam rozumieć, CO to znaczy.

Miłość - bezgraniczne zaufanie - pewność - że Mama ZAWSZE przyjdzie, nie pozwoli skrzywdzić. To spojrzenie pełne uwielbienia w oczach, gdy pojawiam sie na horyzoncie po przebudzeniu dziecka. Ten szczery i szeroki bezzębny uśmiech, gdy biorę Ją na ręce. Te momenty, gdy cichnie płacz, gdy zamykam Ją w moich ramionach, by utulić.

Bo jestem. Nie muszę nic robić, mogę po prostu siedzieć obok, a dziecię bawi się, poznaje świat. I podnosi wzrok i znów ten uśmiech. Cieszy się z pustego pudełka po chusteczkach, butelki po wodzie, szczoteczki do ząbków, kawałka chrupka, okruszków na stole.

Nie, Smoczątko nie potrzebuje wielkich rzeczy, by czuć sie szczęśliwym dzieckiem. Po prostu żyje. Z wdzięcznym uśmiechem, gdy pojawi sie Wielki Brat i będzie "straszył" w zabawie, robił miny. Z ufnością, gdy Starsza Siostra da posłuchać muzyki "schowanej" we wściekle żółtych słuchawkach...


Zaskakuje mnie to pełne zaufanie. Bezgraniczna miłość. Za nic. Bo jestem. Bo jesteśmy.
Bo to życie jest darem.



Brak komentarzy: