Ktoś mnie ostatnio zapytał, skąd się wzięły "SMoki" ;)
W sensie - dlaczego tak moje "dziecka" nazywam.
Tia, no więc... w sumie... to było tak... na pewno... nooooo, chyba...
NIE PAMIĘTAM.
Młoda uwielbiała smoczki, dość trudno było ją odzwyczaić, pamiętam, że ułożyłam wtedy bajkę o SMoku, którego bolą zęby i odpadają skrzydła, jak ssie smoczka.
Młody od pierwszych dni płodowych uwidocznionych na ekranie USG został nazwany przeze mnie czule GADEM. A SMoki to wszak gady (nieprawdaż?).
A Najmniejsze Smoczątko znalazło sobie najlepszego przyjaciela - Smoka. I oboje cudownie szczerzą ząbki.
A żem mama SMoków, to i Smoczą Mamą mnie zowią.
Ot i cała historia.
*Smok zielony został wykonany przez AGATOWNIK :)
Smok Malwinka to ... moje dzieło :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz