PRAGA.
Tak wyglądały nasze Smocze Święta Bożego Narodzenia 2013 :)
Zakochaliśmy się po czubki uszu i zmarznięte nosy.
(No może z wyjątkiem Młodego Smoka, który kwitował propozycje wycieczki na starówkę:
- Ile można te starocie podziwiać? Ziiiimnooo jest. )
Wspomnienia i wrażenia były (i są!) bezcenne.
Miasto z uliczkami, w których przemykają duchy historii. Słychać języki z całego świata...
Największy tłok był w Nowy Rok :) A liczyliśmy na to, że turyści skacowani po hucznym Sylwestrze będą odpoczywać ;)
Przy okazji ... miała miejsce edukacja młodego pokolenia Smoków ;) Szczególnie tego płci męskiej ( a ja smakuje? a jak sie człowiek po nim czuje? a ile można wypić? a dlaczego jest zielony? A lody mogę zjeść?)
Mieliśmy takie zawody/zgadywanki - odnaleźć most Karola :) Sprawne oczęta Smoków potrafiły wypatrzeć w każdym możliwym punkcie widokowym.
- Mamuś, tych kopuł na kościele szukaj! - zdradził swój sekret Młody.
Katedra... Z zewnątrz przytłacza. Wielkością, nadmiarem detali, rzeźbień, zaułków, strzelistych elementów. Ból głowy. A wewnątrz... lekkość i przestrzeń. Wciąż nie mogę się nadziwić kunsztowi architektów TAMTYCH czasów. Gdy uświadomiłam dzieciom, że kiedy budowali ten kościół, nie było dźwigów, maszyn do cięcia kamienia, że to wszystko robiono ręcznie - rozdziawione buzie były dowodem zachwytu :)
Witraże. Biblia dla niepiśmiennych. I cudowne świadectwo kunsztu ludzkich rąk.
I najlepszy pachnący, chrupiący, prosto z "rożna" trdelnik (tradycyjne ciasto wypiekane na takim drewnianym wałku) z cynamonem, jaki jedliśmy w Pradze :) Do tego gorrąca herbata!
Złota Uliczka o zmroku. Dzieci "na barana" mogą zaglądać w okienka na górnych piętrach :) Człowiek spacerując czuje się, jak ... wielkolud w bajce.
I na pożegnanie - most Karola o zmroku. Tętniący pod stopami tysięcy turystów. Tam dopiero kotłują się wieki wspomnień i ludzkich historii...
Do następnego razu, Prago!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz