Nocna histeria w wydaniu Malwy. Czegoś się wystraszyła i nie mogłam jej uspokoić.
BEZSILNOŚĆ.
Poranna demolka w wydaniu dziecięcia. Młody SMok "zapomniał" schować piórnika (mimo kilkukrotnego powtarzania o schowaniu piórnika DO PLECAKA) - małe dziecię się dorwało i porysowało parapet.
Rozsypany proszek w łazience.
Rozlany sok i romazany łapkami po podłodze.
Posklejane włosy, postawione na cukier.
Piski, bo Brat zabrał swoje klocki Lego. Próby "wymuszenia" wrzaskiem.
Kuchnia, jak po przejściu tajfunu - Młody robił śniadanie.
Gaszenie "pożarów", bo biorą się za czupryny!
Maaaaaaaaaaaaaamooooooooooo! Maaaaaaaaaaaaaaamooooooooooooooo!
Praca na JUŻ NATYCHMIAST. Kilka zgrzytów.
Baza danych wysłana w wirtualny kosmos jednym kliknięciem.
"Dobre rady" w stylu - "weż się w garść, dasz radę, inni mają gorzej".
Obojętność wobec prośby o pomoc, ignorancja.
Zmęczenie sączące się niczym uciekająca dusza.
Pliz! zabierzcie mnie dzisiaj stąd!
Albo moje Smoki ;)
Na jeden dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz