Życie?
Ludzie są jak ziarna, albo jak plewy. Ci z ziaren wyrastają na Przyjaciół i Bliskich. Ludzi przez wielkie "L".
Ci z plew... hmmmm, wiatr zawieje w oczy i nie ma ich. Ulecieli. Pustka i cisza. I lepsze widzenie. Nie kleją sie do powiek już i nie przesłaniają pola widzenia.
Wszystko ma swój czas.
Tego się uczę. Uczę się akceptować nie tylko dobre dni, emocje, słowa. By dodawały skrzydeł, sił do pracy, realizacji marzeń i chwytania za bary z codziennością.
Uczę się akceptować złe dni, emocje, słowa. Tak by nie raniły, nie gasiły ducha, by nie zatruwały mojego wnętrza. Umysłu. Serca. By nie zgorzknieć.
Bo zgorzknieć można na wiele sposobów.
Z powodu samotności, zawodu, zranionych uczuć, startych w proch marzeń i utraconych złudzeń.
Z powodu lat, które upłynęły w mozole i czekając na zmianę. A ta nie nadeszła.
Z powodu braku cudu w sobie samym, kokonu niepochlebnych myśli, niedowartościowanej miłości do siebie samego.
Z powodu chłodu zamiast ciepła, bliskości, uśmiechów, dobrych słów, pocieszenia w bólu...
Z powodu chodzenia ciemną doliną.
Z powodu braku nadziei. Bo zabrakło już.
Z powodu łez, których już też nie ma.
Z powodu braku słów, bo wszystkie stały się puste, bezdźwięczne w niemej modlitwie.
Wszystko ma swój czas i dojrzewa.
By w swoim czasie dać owoce.
I wróci do nas to, co zasialiśmy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz