piątek, 27 czerwca 2014

To jest już koniec...

Nie, nie! Spokojnie! Nie kończę pisać bloga ;)

Piosenka Elektrycznych Gitar "To jest już koniec. Nie ma już nic. Jesteśmy wolni. Możemy iść" (inna wersja podaje "pić") zakończyła etap edukacji w życiu mojej Starszej Córki - GIMBAZA THE END.
Gala honorowa z przedstawieniem klasy teatralnej, przekazaniem sztandaru szkoły, hymnem państwowym (rachitycznie odśpiewanym niczym w czasie ciszy nocnej - jakby wszyscy zapomnieli słów, albo wstydzili się. swoich głosów?), odczytaniem podziękowań, serią przemówień etc etc etc.
I tak dalej i tak dalej i tak dalej.

I taka myśl. KIEDY DO JASNEJ PRZEPIÓRKI TEN CZAS ZLECIAŁ!?!?
Powtarzam sobie i moim znajomym, że to dzieci się nam starzeją. Bo doprawdy gardło ściska jakaś niewidzialna gula, gdy patrzę na te Młode Orły. Oni już dorastają. Już jedną nogą w świecie dorosłych. Sprint ku dorosłości.

Tak im spieszno... A prawda jest taka, że chciałoby się wrócić znów w te szkolne mury, poczuć dzieciństwo, smak landrynek w kieszeniach spodni, upaćkanych nitkami, wybuch szalonej/nieokiełznanej radości, gdy wylewały się dzieciaki z klas niczym potop po dzwonku na przerwę. Nawet klasówki nie wydają się takie straszne. I Ci nielubiani wtedy nauczyciele, też jacyś tacy... bardziej "ludzcy" się wydają. Ludzcy w swych wadach, nawykach. No dobra, nie wszyscy. Mam swoją galerię "sław" ;)

A dzisiaj? Starsza Córcia poszła zanieść dokumenty do LICEUM. Nie, nie ogarniam tej kuwety!!! Tej świadomości, że za 3 lata matura, potem studia i zacznie się DOROSŁE życie. JEJ dorosłe życie...

Dzisiaj też Młody Smok skończył pewien rozdział edukacji tak górnolotnie nazywanej wczesnoszkolną. Pożegnanie z Ukochaną Wychowawczynią i Nauczycielką - panią Kasią. O, tak!!! My rodzice z IIIF - o pardon! - IVF dobrze wiemy, że ciężko będzie jakiemukolwiek wychowawcy "pobić rekord" lubienia dotychczasowej Pani. I w sumie też to nasze zmartwienie, aby przy tym skoku na główkę z podziałem na przedmioty/nauczycieli - to szanowne grono pedagogiczne nie zrobiło dzieciakom "kuku". Swoimi nawykami, rutyną, wypaleniem zawodowym. Dzieciaki sprawy sobie z tego nie zdają. Może to i dobrze ;)

Czas leci. Rosną dzieci.
I to już koniec. Nie ma już dzwonków. Tornister leży porzucony w kącie. Mundurek gdzieś upchnięty pod łóżkiem.
I to już koniec pewnego rozdziału.
Możemy iść. Czas na W A K A C J E !!!

HUUUUURRRRRRAAAAAA!!!


Brak komentarzy: