Bywają takie dni...
Takie, które chciałabym wymazać, przespać, zapomnieć, przeskoczyć, teleportować się w czasoprzestrzeni. Do jutra. Pojutrza.
Bywają, też takie dni, które aż żal, że się już kończą. Że brakuje czasu w 24 godzinnej dobie. Że chciałoby się taki dzień naciągnąć. I potem pamięta się taki dzień, wspomnienia są jak balsam na duszę.
Szczególnie w takie dni, które chciałoby się zapomnieć.
Czasami wystarczy rozmowa. Czasem przytulenie. Czasem powiedzenie "pierd... nie robię!" i pójście wcześniej spać. A co tam, że zlew kipi od naczyń, pranie nie wstawione, po podłodze walają się klocki, misie, okruszki i jakieś zagubione skarpetki. I zeszyt w kratkę z nieodrobionym zadaniem.
A czasem spojrzenie błękitnych jak niebo oczu.
Zaciekawionych, jeszcze nie rozumiejących świata dorosłych.
Patrzących z wielką miłością i zaufaniem.
I ten bezzębny uśmiech...
Tak, bywają takie dni. Ale są jak dno, od którego można się odbić.
I wypłynąć w źrenicach dziecka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz