środa, 26 lutego 2014

Poranna koniunkcja

Jestem nocnym markiem. Sową. Uwielbiam ciszę, jaka panuje w domu, gdy wszyscy wokół śpią. 
No, prawie wszyscy. Czasem u sąsiadów słychać głośną dość... dyskusję, albo człapanie rozespanego człeka i szum spuszczanej wody w toalecie, albo gadające radio. 
Ale to takie dźwięki, które wyławia się w szmerze nocy.
Tło nocy.

Nie cierpię wstawania rano!
Oczywiście, gdy się nie ma tego, co się lubi - lubi się to, co się ma! Oczywiście...
Dzisiaj dziecię moje cudowne, najpiękniejsze, żwawe niczym skowronek (zima jest jeszcze!), rozświergotane, tuptające niczym mały jeżyk w ciepłych pantalonach obudziło mnie o godzinie 5:55.
R a n o.

I w pierwszej chwili miałam ochotę wsadzić głowę pod poduszkę i udawać, że nie słyszę, że śpię snem kamiennym. Czasem działa ;)

Rzut okiem za okno poderwał mnie ku aparatowi.

Według mądrych astronomów dzisiaj była jedna z najbliższych koniunkcji Księżyca i Wenus. A gdzieś nad Afryką można było wręcz zaobserwować wzajemne nakrycie się tarcz tych ciał niebieskich.

No, szkoda, że nie obudziłam się wcześniej ;)

Brak komentarzy: