czwartek, 2 sierpnia 2018

Hasta la vista

Cisza i spokój. Już po północy.

A ja siedzę i szukam. Przeszukuję net.
W poszukiwaniu paneli, pianek montażowych do schodów, wkrętów metalowych do profili U75, kołków, podkładów do podłóg pływających i innych dziwnych rzeczy, o których do niedawna nie miałam pojęcia.
Żadnego.
Ani zielonego.
Ani bladego.
Ani pomarańczowego.
Ani w kwiatki.
Ani w cętki.
W żadnym kolorze! Ani w żaden deseń!

Przechodzę przyspieszony kurs budowlanki. Szybki kurs remontowo-wykończeniowy.
Dzwonię. Pytam. Robię z siebie blondi.
Cofnij! Nie muszę ROBIĆ. Ja JESTEM blondi. Natural blond!

Do tego intensywny kurs księgowości.
Zarządzania finansami.
Projektowania.
Zarządzania kryzysowego.
Negocjacji handlowych.
Logistyki.
Językoznawstwa (łacina - stopień zaawansowany).

I tak, jak na początku z przerażenia nie mogłam spać po nocach, czekając na moment odbioru kluczy, zastanawiając się - rany! jak my damy radę!??! To teraz jestem w swoim cudownym żywiole. Znów mózgownica karmi się bodźcami, analizuje aż grzeją się styki.
Potem tylko przykładam głowę do poduszki, mówię do Małża "dobranoc" i... nie ma mnie.

Do końca września chcemy zamieszkać w naszym NOWYM DOMU.
I wiem, że będzie ciężko. Już jest.
I wiem, że będzie pięknie...
Bo ...już jest.
I wiem, że w końcu po tylu latach mam dach nad głową.
Skończyła się tułaczka.

Dzięki Bogu!

I dobranoc...

Brak komentarzy: