wtorek, 7 sierpnia 2018

Z dziennika (3)

Działo się. Oj, działo.
Sobota należała do ...STRONGMENÓW. Obojga płci.
Przyjechała dostawa z płytami kartonowo-gipsowymi, profilami, wełną itd.

Skwar, tropiki i ta ilość materiałów.
Lekkie przerażenie w oczach.
Nasza ekipa liczyła 5 osób dorosłych (3 panów i dwie panie) oraz młodych wiekiem 2 nastolatków.
Grupa Śląsko-Pomorsko-Rosyjska :)
Panowie zaczęli wyładunek. Alusia dzielnie bawiła się z nową koleżanką na placu zabaw. Ja sobie od razu na dzień dobry pocięłam profilami palucha :D
Górka 52 płyt to całkiem ...spora górka.

Mój Małż, mimo operacji kolana, uparł się, jak Kochany Łoś-oł, że też będzie nosił.
No to dawaj, załadunek na łapki, i spacerek 150m pod wejście do domu. Po drodze kilka schodków w górę, kilka schodków w dół i tak w kółko.
Panowie brali po dwie płyty, my dziołchy po jednej wymieniając się Igorem w parze (nie wyglądał na nieszczęśliwego ;) ).

Po 25 płytach zaczęliśmy odliczanie.
Mimo wszystko, dawało w łapy!
Do tego powiał wiatr... i zrobiło się znośniej... i potem jeszcze bardziej pochmurnie, i w końcu zagrzmiało i lunęło! Akurat wtedy, gdy na parkingu zostały 3 zielone impregnowane płyty gk, a reszta czekała przy schodach na wniesienie!
I co teraz??!!
Jeśli przemokną te zwykłe to będą do wyrzucenia, a pompa z nieba była obfita.
Poratował nas folią malarską pan majster wykańczający mieszkanie na rogu.

Razem z Anią podnosiłyśmy kurtynę z folii, panowie łapali szybko jedną płytę i wnosili biegusiem do domu. Ostatnia płyta została wniesiona przy gorącym aplauzie i radości, i pokrzepieniu serc naszych. I ogromnej uldze, że to koniec :D

Udało się!
A zza chmur wyjrzało znów słońce :)

Wróciliśmy do wynajmowanego mieszkania.
Każdy z ochotą wlazł pod chłodny prysznic. A potem? Fasolka po bretońsku z bagietką, piwo, kwas chlebowy - smakowało najlepiej pod niebem.

Siedzieliśmy do późna.
Fajnie mieć za Przyjaciół ludzi, na których można liczyć...
Bez znaczenia czy są daleko, czy blisko, czy mają urlop czy nie, czy jest weekend czy nie, czy mają plany czy nie... Nie trzeba było Ich prosić. Zgłosili się z propozycją pomocy, gdy tylko dowiedzieli się, że będzie taka akcja u Łosiów.
Szacun  i podziękowanie!

Dzięki Ania, Kris, Martynka, Maks, Igor!
Dzięki Małżu!

:)

Brak komentarzy: