Było różowo, no nie?
Tak szło świetnie, gładko, równo, że aż się prosiło o ...kłopoty :D
No to wpadły, jak niezapowiedziani goście.
Najpierw przewiercony kabel w ścianie. Bo plany jakie dostaliśmy, a rzeczywistość, to dwie różne sprawy. Ściana już rozkuta, kable będą zaciskane na nowo, potem gips, tynk, szpachla i jechane.
Kolejne wyzwanie to ... oświetlenie w pokojach dzieci i łazience.
Na pierwotnym planie jest tam jeden punkt świetlny przy schodach na górze i pośrodku antresoli.
Teraz mamy łazienkę i dwa pokoje i przedpokój i garderobę.
I trzeba wymyślić, jak i skąd pociągnąć nowe, dodatkowe punkty.
Yeap! Czyli standardowo, jak się zaczyna coś zmieniać, tworzyć, to ZAWSZE coś wyjdzie w praniu.
Grunt to robić swoje.
A ja niczym Scarlett O'Hara, pomyślę o tym jutro ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz